Na początku stycznia podjęłam się, jak wydawało mi się wtedy, fajnego i lekkiego wyzwania zdrowotnego. Inspiracją do tego drastycznego kroku stała się książka Beaty Pawlikowskiej W dżungli zdrowia. Wyzwanie zawierało 15 punktów, które odważnie sobie narzuciłam i trwało ponad m-c. To znaczy wciąż trwa, bo pewne zmiany wprowadziłam na stałe!
>> Lista 15 punktów, których się podjęłam jest dostępna w tym poście. Warto zajrzeć dla przypomnienia.
Dlaczego pojęłam się wyzwania zdrowotnego, skoro już od ponad roku świadomie wybieram zdrowsze produkty?
Dlatego, że pomimo kupowania i spożywania produktów, których skład jest dobry dla mojego organizmu (produkty mleczne, musli, kasze), ja wciąż nie czułam się zdrowo. Obniżony nastrój, brak sił, zniechęcenie, apatia, zwiększone odczuwanie zimna, bóle pleców, brak energii i chęci do działania, ospałość, to główne dolegliwości, które mnie trapiły. Wciąż się zdarzają, nie oszukujmy się, minął zaledwie m-c, więc na trwałe efekty trzeba jeszcze poczekać, ale odczułam znaczną poprawę.
Co powodowało kiepskie samopoczucie?
Po pierwsze zbyt duże ilości cukru w diecie. Gdy nie chciało mi się przygotować zdrowej przekąski w ciągu dnia, sięgałam po batonik. Do kawy przyjemnie było zjeść coś słodkiego, a wszelkie napoje gorące słodziłam cukrem. Po drugie zdarzało mi się zjeść szybki obiad typu fast food, po którym niejednokrotnie musiałam odchorować w toalecie. Po trzecie i chyba najważniejsze – totalny brak ruchu oraz ogromna ilość czasu spędzanego przed komputerem miały najgorszy wpływ na moje zdrowie. Małe ilości płynów i sporadyczne sięganie po alkohol, dołożyły ostatnią cegiełkę do piramidy niezdrowego stylu życia.
Oczywiście jeśli chodzi o badania lekarskie, to robię je regularnie, więc pogorszenie samopoczucia nie było związane z żadną chorobą.
Co zmieniłam, by poczuć się lepiej?
Zupełnie zrezygnowałam z cukru, alkoholu i fast foodów. Przeszłam na chleb razowy, lub pszenny na zakwasie. Jadłam więcej owoców i warzyw, przygotowując sobie różnego rodzaju koktajle owocowe, kanapki z awokado, zapiekaną cukinię, makaron z warzywami, gotowaną marchewkę itd. Zaczęłam pić więcej wody niegazowanej, ale także zieloną herbatę, którą słodziłam tylko miodem i kawę inkę.
Kawę niestety w dalszym ciągu piłam z cukrem, ale przy zupełnym odstawieniu słodyczy, mogłam pozwolić sobie na te półtorej łyżeczki dziennie. Jadłam wyłącznie jogurty naturalne, płatki zbożowe, bakalie, orzechy, słonecznik, owsiankę, czy omlet z wiejskich jajek od sprawdzonego rolnika.
Do obiadu wybierałam częściej kasze i ryż zamiast ziemniaków i obowiązkowo dokładałam surówkę. Zaczęłam kupować więcej ekologicznych warzyw, takich jak cukinia, marchew, ziemniaki, ciecierzyca.
Co najważniejsze – zaczęłam się ruszać! Spacery na świeżym powietrzu bez względu na pogodę, plus umiarkowana aktywność fizyczna dały mi kopa do działania, poprawiły krążenie, siłę i elastyczność mięśni oraz dotleniły organizm.
Co było najtrudniejsze?
Pieczenie wędliny. Nie zawsze miałam na to czas, głównie dlatego, że po mięso jeżdżę na koniec miasta. Niemniej dwa razy przygotowałam taką domową wędlinę i wiem, że na tym nie poprzestanę. Nie tylko smakuje lepiej, ale także można ją dłużej przechowywać w lodówce.
Wysiłek fizyczny. Pomimo tego, że wprowadziłam częstsze spacery i umiarkowaną aktywność fizyczną (wyraz umiarkowana jest tutaj nie bez powodu) przynajmniej 2 razy w tygodniu, to wciąż czuję, że to za mało. Ten zwiększony, w porównaniu z poprzednim okresem, wysiłek fizyczny zaowocował znacznie większymi pokładami energii, lepszym samopoczuciem, dokrwieniem i dotleniem organizmu, oraz większą radością i optymizmem. Biegałam, rozciągałam się, ćwiczyłam wraz programem fitness, który dostępny jest w aplikacji w moim telewizorze.
Dzień offline. Z tego punktu jestem zadowolona połowicznie. Co prawda zmniejszyłam ilość przesiadywania przed komputerem, choćby ze względu na ręczne pisanie postów w notesie, to jednak nie udało mi się wprowadzić całego dnia offline. Zawsze korci mnie by sprawdzić co zadziało się na blogu, Facebooku, Instagramie. Ten punkt nadal wymaga pracy.
Moje wyzwanie dokumentowałam na moim Instagramie
1. Koktajle owocowe robię bardzo często. Prawie zawsze stałymi składnikami są banany, 2 jogurty naturalne, płatki owsiane lub otręby pszenne (uprzednio namoczone w ciepłej wodzie), łyżka miodu i dowolne inne owoce (mrożone truskawki, jabłka, gruszki, melon). Zajrzyj do innych przepisów na smoothie.
2. Mój sprzęt do biegania. Plus dwie aplikacje na telefon – Spotify i Endomondo. Mój bieg na razie bardziej przypomina power walking, ale znam swój organizm, wiem w którym momencie z wysiłku tlenowego (właściwego) przechodzę na beztlenowy (tego nie chcę). Dlatego nie narzucam sobie zbyt mocnego tempa. Ważne by ćwiczyć tak, by za szybko się nie zrazić.
3. Awokado towarzyszy mi kilka razy w tygodniu. Dorzucam je do sałatek, kroję na kanapki, przygotowuję guacamole. Uwielbiam!
4. Moja pierwsza próba przygotowania naleśników z mąki razowej zakończyła się plackami. Bardzo trudno z tego rodzaju mąki wykonać naleśniki, ciasto jest zbyt kruche.
Efekty wyzwania zdrowotnego
Najbardziej byłam ciekawa, czy po odstawieniu cukru, alkoholu, fast foodów i wprowadzeniu wysiłku fizycznego, zwiększy się mój poziom energii i polepszy ogólne samopoczucie. Beata Pawlikowska w swojej książce przekonywała, że wszelkie spadki nastroju, depresje, dołki, chandry są spowodowane niewłaściwym odżywianiem. Być może uległam sile sugestii – jeśli tak to też dobrze – bo rzeczywiście czuję się radośniej. Mam więcej chęci do działania, wychodzenia z domu, spotykania ze znajomymi. Stałam się znacznie bardziej kreatywna, a wena twórcza mnie nie opuszcza. Mam wrażenie, że poprawiła się także moja pamięć i koncentracja.
Zdecydowanie jest to dobry kierunek, a kluczem do sukcesu jest zdrowa dieta i ruch na świeżym powietrzu, szczególnie gdy prowadzimy siedzący tryb życia. Mam zamiar kontynuować moje wyzwanie zdrowotne. Co prawda pozwalam sobie na małe co nieco w postaci pysznego, najlepiej własnej roboty, ciasta, lampki dobrego wina, albo kolacji na mieście (wybieram raczej sprawdzone restauracje aniżeli fast foody), ale odżywiam się i żyję bardziej świadomie. Jestem ciekawa jak temat zdrowego odżywiania i zdrowego stylu życia wygląda u Was. Stosujecie, lub stosowaliście kiedykolwiek powyższe punkty z mojej listy?
Obserwuj bloga na Bloglovin i Facebooku i bądź na bieżąco z wszelkimi nowinkami blogowymi.
Dołącz do mnie na Instagramie, to tutaj dzielę się moją codziennością. :)
49 komentarzy
Wlasnie pisze o podobnych doswiadczeniach z dieta. Ja musialam ja zastosowac w zwiazku z zabiegiem jaki mialam pod koniec zeszego roku, ale wyszlo mi to na dobre, jestem bardzo zadowolona. Sporo schudlam, czuje sie o niebo lepiej i mam zdecydowanie wiecej energii. Zamierzam kontynuowac przestrzeganie diety – przede wszystkim nie jem zadnych smazonych, ani tlustych potraw i codziennie szykuje sobie jedzenie do pracy! To bardzo istotne, poniewaz do tej pory jadlam niezbyt zdrowe i na dodatek niesmaczne dania na stolowce. Pije takze sporo wody w czym pomaga mi aplikacja w telefonie, z poczatku wydawalo mi ise to smeiszne, ale ona na prawde jest bardzo pomocna, mobilizuje i pzypomina o piciu, a poza tym „liczy” ile juz wypilam, moje minimum to 2.5 litra i sa dni ze potrafie tyle wypic, mimo jeszcze nadal chlodnych dni ;) Zaczelam tez wiecej sie ruszac – rower, rolki, lyzwy a ostatnio takze silowania (!) i jest super! Szkoda tylko ze doba jest taka krotka! :)
A i jeszcze slowo o jedzeniu na miescie, nigdy nie mialam problemow zoladkowych po fast foodach, take awayach czy jedzeniu w pubie ;) Jednak w zwiazku z dieta nie moge jesc jak dotad, moich ulubionych hamburgerow z frytkami, dlatego tez z menu musze wybierac ostroznie i swiadomie, nie jest to latwe, ale udaje sie;)
Uff, alez sie rozpisalam, ale to rowniez dla mnie taki goracy temat i chcialam podzielic sie moimi doswiadczeniami. Jednym slowem moge stwierdzic, ze dieta ma zasadniczy wplyw na nasze samopoczucie :)
Pozdrawiam!
Jestem ciekawa Twoich doświadczeń, chętnie zajrzę do postu. :) Co to za aplikacja przypominająca o piciu wody? Chyba sobie zainstaluję, przynajmniej na początku, by wyrobić sobie nawyk sięgania po butelkę wody.
Mam nadzieje, ze uda mi sie przygotowac wpis na przyszly poniedzialek, poniewaz chcialabym, aby posty o tematyce „Fit” pojawialy sie wlasnie w ten dzien ;) Aplikacja z ktorej korzystam to Water Your Body (jest po polsku), ale jest tez wiele innych, z pewnoscia znajdziesz cos dla siebie, mnie ta sie po prostu podoba, bo ladnie wyglada, male ikonki ilustruja wielkosc naczynia, czyli ile ml wypilas ;) mozna takze wpisywac wlasne wartosci, do tego jest jeszcze kontrola wagi ;) Polecam! :)
Ja ze zdrowym odżywianiem mam taki problem, że jem zdrowe rzeczy, ale czasami moje posiłki nie są dobrze zbilansowane. Przykładowo – bardzo ograniczyłam mięso, ale nie pilnuję aby dostarczyć sobie odpowiednią ilość białka… Jak zrobię coś dobrego, to zdarza mi się to jeść na każdy posiłek w ciągu dnia itp. Więc mimo że nie jadam żadnych niezdrowych rzeczy, to i tak zdarza mi się czuć osłabioną, pewnie mam jakieś niedobory w organizmie. Zdrowy styl życia to naprawdę trudne logistycznie przedsięwzięcie ;) ale takie wyzwania są bardzo dobre, bo faktycznie wiele dobrych nawyków pozostaje na stałe.
No właśnie ja nie chcę rezygnować z mięsa, choć wcale za nim nie przepadam. Gdy byłam sportowcem, to lekarze i dietetycy informowali mnie o tym, jak ważne jest mięso w diecie, m.in, zapobiega anemii, przyczynia się do wzrostu i budowy komórek, i namawiali do jego spożywania w większych ilościach (szczególnie czerwonego). Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach trudno o dobre mięso od zwierząt, które nie były karmione antybiotykami i hormonami, niemniej staram się szukać dostawców i kupuję tylko w małych punktach (stąd moje wyjazdy na koniec miasta). Logistyka odgrywa tutaj istotną rolę.
Mięso stało się w ostatnim czasie bardzo kontrowersyjne. O ile mam ciągły dostęp do ekologicznych jajek, to z mięsem nie jest już tak łatwo. Wydaje mi się jednak, że kurczak który jest bardzo polecany ma w sobie najwięcej hormonów. Inne zwierzęta nie rosną po nich tak jak właśnie kurczak (jest to opłacalne dla sprzedającego). Kupowanie więc tego mięsa ze zwykłych sklepów jest najbardziej niezdrowe. Nawet jeśli uda mi się kupić od gospodarza kurczaka to muszę wziąć całego, samych piersi nie dostanę. Macie może inne zdanie w tym zakresie lub słyszałyście coś innego? Jak sobie w tej kwestii radzicie?
Właśnie znowu przechodzę małe załamanie, choć to z zaniechaniem ćwiczeń trwa aż nadmiernie długo. Coś nie mogę się zmobilizować do walki, zwłaszcza że drobna wpadka w jedzeniu kończy się tygodniem odchorowywania. Tak się rozleniwiłam jak zaczęłam przyjmować leki, że aż zaczyna mi być wstyd i nareszcie dochodzi do mnie, że czas wziąć się za siebie. Mam nadzieje, że skutkiem ubocznym będzie spadek wagi, ale liczę przede wszystkim na fajną zabawę w kwestii ćwiczeń, te endorfiny i jak wiadomo lepsze samopoczucie. Tak samo zaczynam podchodzić do jedzenia więc mam nadzieje, że lada dzień wejdę na dobre tory. :)
Widzę, że aż takiego dramatu u mnie nie ma. Jem dużo owoców, jogurty naturalne, płatki, suszoną żurawinę. Pijam zieloną herbatę niczym jej nie słodząc. Trochę zapuściłam się jeśli chodzi o wodę (zimą wolę niestety herbatę, bo gorąca), ale będę to nadrabiać. I właśnie zmotywowałaś mnie by po pracy wyeliminować przesiadkę w komunikacji miejskiej i pierwszy odcinek do punktu przesiadkowego przechodzić pieszo. Zobaczę jak mi pójdzie wcielenie tego planu w życie! :)
Może ja też potrafię? U mnie najgorzej jest z motywacją. W zeszłym roku, dokładnie o tej samej porze, miałam mnóstwo motywacji, która niestety nie przełożyła się na upragniony cel. Ale zaowocowała dobrymi nawykami, samopoczuciem i utratą kilku centymetrów. Niestety, lato mnie rozleniwiło, a temperatura w mieszkaniu nie sprzyjała aktywności fizycznej. Miałam już wystarczającą saunę ;) Ale myślę, że tym razem uda mi się osiągnąć inny cel. Jutro idę na badania i chyba mój lekarz mnie z nimi pogoni, więc będę musiała ;P
Pewnie, że potrafisz! Małymi kroczkami osiąga się cel, który jest trwały. Ja do tematu zdrowego odżywiania podchodziłam bardzo długo. W sumie to ponad rok temu zaczęłam po mału eliminować wysoko przetworzone produkty (zaczęłam od produktów typu instant – kisiel, zupki chińskie, cukier wanilinowy), od paru m-cy staram się wprowadzać ćwiczenia. Nie zawsze mi się chce, ale wiem, że to jest dla mnie dobre, dlatego walczę o każde wyjście na spacer lub przebieżkę. Świadomość to już pierwszy krok do sukcesu. :)
Tak sobie czytam i myślę, że nie jestem ze mną tak źle jak myślałam :), ale muszę popracować nad tym, żeby pić więcej wody. Weźcie psa, codzienną aktywność będziesz miała przy okazji ;).
Gratulację. Jest czego, przede wszystkim świadomości bo to już połowa sukcesu, później wytrwania :) Nic dziwnego, że aktywność fizyczna wpłynęła pozytywnie, w końcu podczas wysiłku i po nim są produkowane pokłady endorfin. Pyszne i zdrowe posiłki też na pewno się przyczyniły. A pozwolenie sobie na lampkę wina, czy kawałek ciasta raz na jakiś czas jest nawet wskazane, dla komfortu psychicznego, żeby zdrowe odżywianie nie kojarzyło się z wiecznym odmawianiem sobie pyszności, nawet w tym mniej zdrowym wydaniu. Chociaż kto powiedział, że zdrowe jedzenie jest niesmaczne? Od razu widać, że jest wyśmienite po rzuceniu okiem na zdjęcia posiłków :)
Pewnie, że zdrowe jedzenie jest smaczne! Odkryłam tyle nowych smaków, które początkowo wydawały się dziwne, a teraz są moimi rarytasami. Uwielbiam awokado, a ostatnio zaczęłam smakować się w hummusie, koktajle owocowe są uzależniające. Wolę smak naturalnego jogurtu od tego słodzonego, z udawanymi owocami. Jeszcze planuję zakup sokowirówki i będę robiła soki warzywne. :)
Wczoraj zrobiłam pastę z awokado i świeżego ananasa z dodatkiem kolendry i płatków chilli. Gorąco polecam :)
Niezwykle mobilizujące podsumowanie! Kurcze, dzięki tobie doceniłam to co mam w domu- świeże jajka, domowe wędliny i sery. Dobrze mieszkac na wsi. Choć muszę przyznać, że nie tylko nie doceniam tych dobrodziejstw ale takze nie korzystam z nich tak często jakbym mogła. I ruch, zdecydowanie w moim życiu jest go za mało. Tylko jak znaleźć na to czas ? Ach wymówki! :) A Ciebie mocno podziwiam, że jako mama włożyłaś tyle wysiłku żeby dbać o dietę wszystkich domowników! :)
Jeśli masz dostęp do „wiejskich” produktów, to masz ułatwione zadanie. Korzystaj z tych dobrodziejstw. Moim marzeniem jest domek na wsi, obecnie jeżdżę do siostry, która kupuje dla mnie jajka, owoce od sąsiadów, mam też kawałek ogródka, więc jakoś sobie radzimy.
Jeśli chodzi o moją rodzinę, to powiem Ci, że wszystko poszło bardzo gładko. Najbardziej obwiałam się jak synek przyjmie te nowe smaki, ale on się w nich rozkoszuje, a gdy bierze naturalny jogurt do szkoły to wszystkim powtarza, że on jest zdrowy i „bez chemii”. Pozwalam mu na słodycze, lody, ciasto, ale w ograniczonych ilościach.
To na prawdę świetnie, ze twój synek tak dobrze to przyjął! Moja bratanica nienawidzi jesc naszej wiejskiej szynki, woli tą „sklepową”. :( I muszę zacząć korzystać z tych wszystkich dobrodziejstw które mamy, najlepiej od teraz :)
Dokładnie, dzieci się rozkoszują, świetne porównanie. Mój synek do przedszkola zabiera pełnoziarnista kanapke plus naturalny jogurt i jako jedyny zjada śniadanie w całości ;)
Zainspirowałaś mnie!!! Tak, piszę z pełną świadomością, tutaj publicznie, że od jutra postaram się BARDZIEJ. Będę bardziej zwracała uwagę na to co i jak często jem oraz będę się bardziej starała podnieść 4 litery z kanapy. Co do polepszenia samopoczucia to mi pomogło odstawienie kawy :)
Powodzenia! Trzymam kciuki i wierzę, że Ci się uda :)
Super że Ci się udaje trwać w swoim postanowieniu, życzę dalszych „sukcesów” i mobilizacji. Trzymam kciuki, a jak urodzę dzidziusia to też się biorę za siebie:)
Gratuluję i życzę powodzenia! Tym bardziej musisz o siebie dbać, by mieć dużo siły i pozytywnego nastawienia :)
Już dawno wprowadziłam podobne zmiany u siebie, ale niestety nadal za rzadko sięgam po płyny. Mogę Ci od siebie polecić używanie do sałatek oleju lnianego :) A energii dodaje picie wywaru z owocu kopru włoskiego albo korzenia lukrecji.
Ale masz fajne efekty tych zmian. I to po miesiącu :) Super!
Wyzwanie jest bardzo ciekawe. Też staram się stosować do wszystkich podpunktów ale czasem się zdarza gorszy dzień i wtedy kończę z czekoladą w ustach (dobrze chociaż, że gorzka :P). Ale czas poważnie wziąć się za siebie! ;)
Pieczenie własnej wędliny wprowadziłam także u siebie. Co ciekawe, po kilku tygodniach jedzenia własnych wyrobów te sklepowe smakują jak papier! To świadczy o ich wartości, a raczej braku tej wartości. Piję dużo zielonej herbaty, staram się póki co ograniczyć słodzenie. Batoniki zwykłe zamieniam na musli, jeśli już bardzo chcę sobie kupić jakąś przekąskę. A offline ostatnio miałam cały weekend :) Małymi krokami do przodu :)
To, o czym piszesz, to od dłuższego czasu mój naturalny tryb bycia.
Myślę, że mogłabym dodać do tego więcej spacerów na świeżym powietrzu, tym bardziej że pogoda aż do tego zachęca.
A pieczenie wędlin bardzo polecam, w moim domu robimy to od prawie dwóch lat, a od roku pieczemy chleb. I ten smak… Mniam-mniam!
Do pieczenia własnego chleba pomału dojrzewam :)
bardzo mnie cieszy, że gdziekolwiek się nie ruszę, widzę coraz więcej ludzi, którzy są świadomi, jak ważna jest dieta i ruch… Nikogo na siłę nie należy przekonywać, i myślę, że najgorsi są dietetyczni terroryści, ale cieszę się, że coraz więcej ludzi dookoła wciela takie proste, małe zmiany w swoją codzienność i robią to dla siebie. podoba mi się ta moda, czy jak ją zwał? to dobra moda, bo wielu ludzi skłania do myślenia, co wsadzamy w swoje żołądki i jak traktujemy nasze ciała. coś, co chciałam od dłuższego czasu wprowadzić do swojego życia- zielone soki… bardzo chciałam, ale nie mogłam się przekonać, w końcu kupiłam wyciskarkę do soków (dotąd miałam jedynie blender i wyciskarkę do cytrusów) i dziś 4 dzień sokowania. a ja już wiem, że to nowa miłość w mojej diecie;) trzymam kciuki za Twoje dalsze wyzwanie;)
Świetne postanowienie i gratuluję wytrwałości :D
Dużo racji, kiedy wprowadziłam odpowiednią dietę i aktywność poprawiło się moje samopoczucie, przestałam cierpieć na chroniczne zmęczenie. Dodatkowo staram się rozpisywać sobie jadłospis na kilka najbliższych dni, dzięki temu mam gotową listę zakupów i chodzenie po sklepach zajmuje zdecydowanie mniej czasu, kiedy wiem co mam kupić. To mi pomaga w tym, aby te posiłki były dobrze zbilansowane, w przypadku aktywności nie planuję z wyprzedzeniem, aby się nie zrazić urozmaicam sobie. Jednego dnia biegam, innego ćwiczę na macie lub idę na badmintona. Trzymam kciuki za utrzymanie się w wyzwaniu jak najdłużej :)
Dzięki :)
Jeśli chodzi o zakupy i taką logistykę zdrowego odżywiania, staram się mieć w domu zapas kasz (gryczana, jaglana), makaron pełnoziarnisty, ryż, oliwę z oliwek, przeciery pomidorowe, płatki zbożowe, bakalie, mrożone warzywa, dzięki czemu jestem przygotowana na szybki obiad i zdrowe śniadanie. Te rzeczy, które się szybko psują kupuję na bieżąco.
Dokładnie te same produkty mam u siebie zawsze w zapasie :)
Z tą aktywnością fizyczną na świeżym powietrzu pewnie będzie jeszcze łatwiej, bo robi się coraz cieplej i zaraz już wiosna.:) Ja już nie mogę się doczekać.:) Ogólnie świetne podsumowanie. Ludzie zazwyczaj szukają złotego środka, a dobra dieta i ruch na początek może zdziałać cuda. Znajoma właśnie testuje zachowanie swojego organizmu na diecie bezglutenowej, też jestem ciekawa jakie będą jej efekty.:) Pozdrawiam:)
Świetnie i życzę dalszych efektów :)
ja już od wielu stosuję te zasady tzn. nie używam cukru, jem tylko ciemne pieczywo itd. Niestety kiedy zdarza mi się „zgrzeszyć” to mam poczucie, że zawaliłam i nie mam po co dalej stosować zdrowych nawyków. Kieruję się zasadą wszystko albo nic. Nie jest to dobre, bo rodzi tylko niepotrzebne frustracje. Jednak ciężko być dla siebie wyrozumiałą.
Dorota mam podobne przemyslenia i doswiadczenia. Bo po kilku latach intensywnego blogowania i zarywania w tym celu nocy, zaczelo mi szwankowac zdrowie. Tez wprowadzilam kilka radykalnych zmian w moim zyciu (nie zarywam nocy i rzadko siadam do kompa wieczorem – dzis to wyjatek), no i mam nadzieje, ze moje zdrowie na tym skorzysta. Pozdrawiam serdecznie Beata
Również przestałam zarywać noce, bo w połączeniu z intensywnym dniem i brakiem odsypiania, namacalnie czułam się gorzej. Od dawna zdrowo się odżywiam, zamiast niezdrowo zapychać. Stawiam na wysoką jakość, większość robie sama, nie uznaje fast foodow i proszków. Jedyny problem to cukier.. Od paru dni pozbywamy się go z diety, robię własne muesli, stawiam na ziarna, orzechy i ksylitol :) Od samej zmiany juz mi lepiej!
Ja tez mialam problem z cukrem w herbacie i kawie. Podjęłam się wyzwania by odstawić cukier i udalo mi się wyeliminować go z herbat. Odkrywam smak zielonej herbaty na nowo. Polecam japońskie odmiany. Nie pije czarnej herbaty, chyba ze z cytryna – wtedy wyjątkowo cukier lub miód. Kawa jedna w pracy z cukrem ale z niecałą łyżeczką zamiast półtorej – wiec jak dla mnie sukces.
Podziwiam za wytrwałość w koktajlach. U mnie z tym ciężko. Ale zawsze się zastanawiam w sklepie dwa razy zanim kupie cos potencjalnie niezdrowego. A z awokado często robię deser. Miksuje go z sokiem pomarańczowym i i bananem posypany prażonymi migdalmi.
Bardzo fajne wyzwanie – takie „do normalności”. Większość z Twoich piętnastu punktów realizuję, niektóre na codzień, niektóre teraz, w ramach Wielkiego Postu, w wymiarze zarówno duchowym, jak i zdrowotnym. I tylko tego dnia bez komputera brakuje, ale może wreszcie dam radę? Na początek jednak, wieczory offline, dają bardzo dużo, zarówno w samopoczuciu, jak i w relacjach małżeńskich ;)
Czy znasz blog http://healthandthecity.pl/ ? Autorka jest dla mnie kwintesencją rozsądnego i wyważonego podejścia do żywienia, aktualnie realizuje „rzucanie cukru”, w czym i ja staram się uczestniczyć ;)
Dorota serce rośnie jak czytam o takich efektach po miesiącu :) I cieszę się z Twojego wyzwania oraz opisania go, dzięki temu informacja „jedzenie ma wpływ na Twoje zdrowie i samopoczucie” idzie dalej w świat. Ja jako dietetyk najbardziej właśnie takich relacji sobie i innym życzę ;)
Może to głupie, ale picie wody to moja zmora. Najnormalniej w świecie o niej zapominam i piję dopiero wtedy, kiedy odczuwam pragnienie. Muszę podejść do tego zadania sumiennie i zająć się tym zdrowym nawykiem.
Jolu, wpisz sobie u mnie w wyszukiwarce „Jak pić więcej wody?” – może któryś ze sposobów Ci się spodoba :)
Sama chętnie sprawdzę :) Wciąż za mało piję wody!
Zapraszam do mnie u mnie wyzwanie STOP słodyczom. Zaczynamy 1 marca
Wyzwanie na kolejne miesiące – koktjale warzywne! To dopiero ma pozytywne skutki dla organizmu :) Gratuluję wytrwałości już teraz :)
Gratuluję. Ja co prawda sport uprawiam od dawna i na co dzień jeżdżę na rowerze do pracy, ale od jakiegoś miesiąca zaczęłam dietę. Umówiłam się do dietetyczki po jadłospis na przytycie (tak, tacy ludzie też są), a ona uznała, że muszę zrobić rewolucję w żywieniu, bo brak witamin mnie zabije. Na początku sałatki warzywne i owocowe, ryby, jajka, picie 1,5 litra wody, żadnych ciasteczek itp. to było wyzwanie, ale teraz powoli się przyzwyczajam. W każdym razie powodzenia dalej, bo zdrowie jest ważne.
Mi najlepiej zdrowe odżywianie wpływa na cerę i włosy. Kiedy jem dobrze moja że skóra jest bardziej promienna, gładsza, zero wyprysków. A włosy bez układania wyglądają świetnie :)
Chyba też zrobię sobie detoks. Alkoholu i kawy nie piję, fastfoodów nie jem. Największy problem jest z cukrem – herbaty nie słodzę, ale jem za dużo słodyczy. Przez to z całą pewnością mam problem z cerą. ;)