Współczesna piramida żywności wskazuje wysiłek fizyczny jako główny element zdrowego trybu życia. W dobie nowoczesnych technologii, zamawiania wszystkiego bez wychodzenia z domu, pracy przed komputerem, większą część dnia spędzamy w pomieszczeniach. Tak się już do tego przyzwyczailiśmy, że czasem z trudem można nas zmusić do wyjścia na zewnątrz. Miesiące wakacyjne sprzyjają spacerom, ale gdy nadchodzi jesień i zima, zaszywamy się pod kocem przed telewizorem.
Dużo pracuję przy komputerze, ale staram się zachować równowagę robiąc przerwy na rozruch i zdrową przekąskę. Codziennie wychodzę na spacer, wprowadziłam aktywność fizyczną do mojego grafiku zajęć. Przeważnie jest to bieganie i rower, ćwiczenia siłowe i rozciąganie w domu. Dzięki temu czuję w sobie o wiele większe pokłady energii, niż w czasach, gdy tego wysiłku było znacznie mniej. Pamiętam, że często czułam się przemęczona, nie miałam chęci do działania, więcej chorowałam, byłam słaba i apatyczna. Dziś jest zupełnie inaczej. Dzięki odpowiedniej organizacji i higienie pracy, mam w sobie więcej energii.
Motywacją do uprawiania sportu jest zdrowie, dobre samopoczucie, pozytywne usposobienie a nawet świetny wygląd. W naszej szerokości geograficznej słońca jest znacznie mniej, więc spacery i zajęcia na zewnątrz są wskazane. By wytworzyć witaminę D, niezbędną do prawidłowego funkcjonowania organizmu, musimy starać się o codzienny spacer. Dzięki aktywności ruchowej jesteśmy w stanie utrzymać szczupłą sylwetkę, wzmocnić mięśnie i kości, krążenie, przyśpieszyć metabolizm, dotlenić organizm i odpocząć od pracy umysłowej. Bez wysiłku fizycznego i odpowiedniej diety nie będziemy w stanie osiągnąć dobrej sprawności fizycznej i umysłowej.
Jak przezwyciężyć zniechęcenie?
Bywa jednak tak, że zupełnie nie mamy ochoty na żadne ćwiczenia. Nie lubimy sportu, a jedyna nasza aktywność sprowadza się do przejścia się do sklepu po zakupy. Co możemy zrobić, by jednak wprowadzić ją do naszego życia?
Przede wszystkim warto próbować rożnych sportów i znaleźć dla siebie coś, co będzie sprawiało nam przyjemność. Dla jednych będzie to bieganie, jazda na rowerze, dla innych nordic walking, taniec lub długie spacery. Rodzaj sportu powinniśmy dostosować do naszych upodobań, inaczej szybko się zniechęcimy. Początki zawsze są najtrudniejsze, z biegiem czasu zaczynamy przyzwyczajać nasz organizm do regularnej dawki ćwiczeń i w pewnym momencie odczuwamy coś w rodzaju uzależnienia od wysiłku fizycznego. Organizm domaga się porządnej dawki ćwiczeń. Po każdym treningu, mimo że jesteśmy zmęczeni, zaczynamy odczuwać przypływ energii, zdrowiej śpimy i sprawniej wstajemy następnego dnia, nawet jeśli budzik dzwoni bardzo wcześnie.
Nigdy nie lubiłam biegania i do tej pory za nim nie przepadam, ale wiem że jest to forma aktywności fizycznej, która działa na mnie najlepiej. Jest łatwo dostępna, nie wymaga specjalnych przygotowań, wystarczy wskoczyć w dres i jestem gotowa do treningu. Podczas treningów przydaje się też druga osoba, która zadziała na nas mobilizująco.
Atuty uprawiania sportu
Gdy zaczęłam biegać, poczułam spory wzrost energii i stałam się bardziej efektywna w pracy. Mało tego, podczas biegania przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Czasem muszę się zatrzymać, by je zanotować w telefonie. Mam więcej siły by sprostać wszystkim obowiązkom w ciągu dnia – porządki domowe, zakupy, obiad, praca w firmie i prowadzeni bloga, sesje zdjęciowe itd. Mam też więcej czasu dla siebie, bo jestem bardziej skupiona i nie daję się wciągnąć rozpraszaczom. Największą jednak zaletą codziennej dawki ruchu jest dobry humor. Dzięki ćwiczeniom rzadziej marudzę, narzekam, widzę świat w pozytywnych barwach i częściej się uśmiecham. Nie wiem, czy wiecie ale wysiłek fizyczny jest jednym z elementów terapii polecanym osobom cierpiącym na depresję.
Postępy, granica możliwości, kondycja tlenowa
Warto uprawiać różne rodzaje sportu. Organizm przyzwyczaja się do określonego rytmu i poddawany wciąż tym samym obciążeniom, przestaje być stymulowany do wzrostu kondycji, siły, wytrzymałości. Musimy podwyższać mu co jakiś czas poprzeczkę. Jeśli przestajemy zauważać postępy w treningu, zwiększmy obciążenie wydłużając czas treningu lub jego intensywność. Możemy też wprowadzić inną formę aktywności fizycznej. Inne mięśnie pracują podczas jazdy na rowerze, inne podczas pływania, a jeszcze inne podczas biegania. Urozmaicony trening sprawi, że będziemy rozwijali więcej partii mięśniowych i nie znużymy się tak szybko.
Ból wyznacza nam granicę możliwości organizmu, przekraczając ją znacznie możemy nabawić się kontuzji, dlatego przede wszystkim słuchajmy swojego organizmu i nie przeciążajmy go zbyt intensywnymi treningami. Z drugiej strony, żeby poczynić postępy, musimy tę granicę sukcesywnie przesuwać, co jakiś czas zwiększyć tempo biegu lub wydłużyć jego czas, stosować interwały, zmieniać obciążenie na siłowni itd. Pamiętajmy także o rozgrzewce, nie zaczynajmy od razu od ostrego wysiłku, ale powoli wprowadzajmy organizm na większe obroty. Rozgrzewka powinna być wykonana nawet przed bieganiem. U mnie wygląda to tak, że zaczynam od krążenia stawów i lekkiego naciągania mięśni, następnie robię kilka minut szybkiego marszu i dopiero zaczynam bieg.
Nie musimy ścigać się z innymi, znajdźmy własne tempo dostosowane do naszych możliwości. Kiedyś biegałam ze sporttesterem, który mierzył mi tętno i nie przekraczałam określonej (badaniami) granicy wydolności tlenowej. To taka wydolność, która pozwala na długotrwały wysiłek fizyczny. Generalnie chodziło o to, by podczas biegania za bardzo nie przyśpieszać i mocno się nie męczyć, ale biec w swoim własnym tempie. Mówi się, że podczas biegania powinnyśmy móc swobodnie rozmawiać i rytmicznie oddychać. Interwały wyrabiają nam kondycję beztlenową, która polega na krótkim ale intensywnym wysiłku. Poprawiając wydolność organizmu, wolniej się męczymy podczas wykonywanej pracy i szybciej regenerujemy siły, zwiększamy swoją tolerancję na wysiłek fizyczny, kondycję swojego serca, sprawność układu krążenia i oddychania.
Według Instytutu Żywności i Żywienia aktywność fizyczna jest obecnie uznana za jeden z podstawowych elementów prawidłowego odżywiania, przyczynia się do sprawnego funkcjonowania organizmu, zmniejsza ryzyko wystąpienia wielu chorób – otyłości, nadciśnienia tętniczego, raka, wpływa na odporność organizmu, wzmacnia mięśnie i kości.
Mam nadzieję, że tym postem zachęciłam Was do uprawiania sportu. Jestem ciekawa co motywuje Was do ćwiczeń, jak przezwyciężacie zniechęcenie i jakie pozytywne skutki treningów odczuwacie?
Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)
19 komentarzy
To jest straszne, że aktywność fizyczna przestała być dla ludzi rozrywką. Społeczeństwo jest zmęczone życiem i pracą, którą muszą wykonywać. Nie chce mu się nic. Śmierć za życia jak dla mnie…
Miałam długa przerwę w uprawianiu sportu, zaniechałam aktywność fizyczną zaraz po liceum. I w wieku dwudziestu kilku lat miałam ogromne problemy z kręgosłupem, wylądowałam nawet na 1,5 miesięcznym zwolnieniu. Co ciekawe, żaden z lekarzy nie zasugerował mi uprawiania sportu.
A odkąd zaczęłam regularnie ćwiczyć to bóle kręgosłupa zniknęły w magiczny sposób :) Spróbowałam kilku dyscyplin i znalazłam zajęcia, które uwielbiam! Nie powiem, bo na początku nie było łatwo – czułam się jak muminek, który porusza się niezgrabnie i ociężale. Ale dałam sobie chwilę czasu, najważniejsze, żeby nie rezygnować po pierwszych czy drugich zajęciach.
To prawda, trzeba dać sobie trochę czasu, zanim zrezygnujemy z jakiegoś sportu i nie wymagać od sobie zbyt wiele. Na początku zawsze jest trudniej, ale organizm szybko się adaptuje. Jestem ciekawa, co Cię tak wyciągnęło?
Wciągnęły mnie zajęcia w grupie, które skreśliłam na samym początku poszukiwania aktywności dla siebie (właśnie przez to, że są w grupie): aerobik, trening obwodowy, abt i joga – to jest mój harmonogram na tydzień :) A przez to, że wzmocniłam kondycję polubiłam też bieganie (wcześniej miałam epizody z bieganiem, ale chyba bardziej to było na siłę niż dla przyjemności).
Aktualnie pomimo pracy przed komputerem jestem typem osoby aktywnej, a nawet bardzo aktywnej. Uwielbiam spacery i rower , o tak… :) Ale jeszcze kilka miesięcy temu, na przełomie roku cięzko mi było się przebrać do ćwiczeń, pomimo tego, że aby wykonać trening nie musiałam się ruszać z domu (cały potrzebny sprzęt mam w domu)…
Było kilka przełomowych chwil/przemyśleń, które kazały mi w końcu ruszyć tyłek… Wynikiem tego było wykupienie opieki dietetyka i trenera – trafiłam na świetnych gości, bardzo otwartych, pomocnych i wytrwałych :) Wymieniliśmy całe morze maili, pytań etc. W pewnym momencie przestałam patrzyć na wagę (w sumie minus 4kg, ale i 2 rozmiary na spodniach), a skupiłam się na obserwacji zmian w ciele i własnym podejściu do życia. Wkręciłam się do tego stopnia w treningi, że zaczęłam ćwiczyć 4 razy w tygodniu po około 3h. Potem dodałam do tego codzienne spacery po podstawowe zakupy, rower… Aktualnie wszystko ogarniam na rowerze :) Plus rozciąganie. Na jesień mam plan wrócić do treningów siłowych i jogi.
Korzyści – czuję się młodsza, mam sprężyste i gibkie ciało, więcej chęci i apetytu na życie. Czuję się świetnie, jestem pewniejsza siebie, wyglądam znaaaacznie lepiej, wprowadziłam sporo zmian w diecie i higienie życia… można by tak wymieniać jeszcze długo :)
W jakimś programie słyszałam wymowną odpowiedź małego dziecka na pytanie „Co trzeba robić aby żyć?” – „Ruszać się i oddychać”. :)
Kasia, jestem normalnie z Ciebie dumna. Przeszłaś ogromną metamorfozę, i nie mam tutaj na myśli jedynie wyglądu, ale także podejście do zdrowego trybu życia. Z Twoich wypowiedzi da się wyczuć pozytywne wibracje. Super!
PS Cytat dziecka bardzo trafiony.
Dzięki wielkie Dorotko :) Na ogół nie jestem zbytnio otwarta, ale w sprawach sportu i zdrowego stylu życia wiem, że warto podzielić się własnymi doświadczeniami z innymi. Jeżeli choć jedna osoba dzięki tym kilku słowom zrobi pierwszy krok w kierunku aktywności, to cel został osiągnięty :)
Z własnego doświadczenia wiem, jak ciężko jest przełamać się do wykonywania pierwszych treningów… gdy koc taki mięciutki i cieplutki, a czekolada tak cudownie poprawia humor ;) Ale to niestety tylko tymczasowe korzyści…
W moim wypadku był to powrót do poziomu aktywności sprzed kilku lat – wówczas były rolki, siłownia, basen + spacery i wycieczki. Od czegoś trzeba zacząć :)
ja też miałam problem zacząć. Zwłaszcza, że na WFie nie ćwiczyłam praktycznie od gimnazjum. Nienawidziłam tych lekcji- praktycznie zawsze siatkówka, która była traktowana śmiertelnie poważnie. Byłam albo niedopuszczana przez drużynę do jakiegokolwiek ruchu i stałam cały mecz albo byłam wyzywana, że nie umiem piłki odbić. Tyle że piłka to nie moja bajka. Mając 21 lat poczułam, że potrzebuję się ruszyć. Po kilku próbach zmuszenia się do biegania, skończyło się przeciążeniami w stopie i tym, że nie mogłam na niej długo stanąć. Lekarka stwierdziła, że jestem za ciężka na bieganie, że powinnam robić coś co nie obciąża stóp typu rower czy basen. Roweru nie lubię, próbowałam z basenem ale jakoś nie mogłam się zebrać. Zaczęłam ćwiczyć w domu interwały i jakieś inne szybkie ćwiczenia na zmiane, bo przecież jestem „taka zajęta”. Jakiś czas było ok, ale potem motywacja spadła… Czułam się mimo wszystko juz dużo lepiej, mniej ospała przede wszystkim i z lepszą koncentracją. W czerwcu narzeczony mnie namówił na kupno karnetu na siłownie i fintess klub w 1 (do wyboru w cenie bardzo duża różnorodność zajęć).Ćwiczenia siłowe to dla mnie nudna męka, więc omijam tą część klubu szerokim łukiem. Zaczęłam za to chodzić regularnie na zumbę, która mimo swojego poziomu trudności (zwłaszcza przy mojej koordynacji) zapewnia mi wulkan endorfin. Nigdy nie czułam się tak dobrze, żaden wf nie dawał mi takiej energii i nie sprawił że zakochałam się w ruchu, jak właśnie zumba. Trochę później ale jeszcze niedawno w ramach karnetu zaczęłam trenować pole dance, który jest bardzo trudny i wymagający. Ogólnie zmiany które zauważyłam są bardzo duże. Poza energią zaczęłam się robić bardziej pewna siebie i przestałam odpuszczać rzeczy na których mi zależy. Pole dance ma to do siebie, że robi wszędzie siniaki i jest się często obolałym ale równocześnie to taka dyscyplina, gdzie czasem długo nie wychodzi jakaś figura a równocześnie im bardziej nie wychodzi tym bardziej chcesz ją w końcu zrobić i zaczynasz się robić uparta ;) no i przełamuję własne lęki- lęk wysokości, lęk przed obrotami/huśtaniem. I coraz mniej jest „nie zrobię tego bo mi nie wychodzi i boli” (w pd najczęściej skóra), widać progres- raz się mam problem podciągnąć na brzuch, za drugim razem jest już prawie a za kolejnym wyjdzie. Staram się nie myśleć że mi się nie chce. Mam swoje godziny w tygodniu i po prostu idę na trening. Bez zbędnego dumania
Bardzo fajnie, że znalazłaś sport, który sprawia Ci radość i spowodował tyle pozytywnych skutków w Twoim życiu. Jesteś dowodem na to, że nie należy się zniechęcać, tylko cierpliwie szukać idealnej dla nas formy ruchowej. :)
Ciekawy ale przede wszystkim bardzo motywujący post ! Kiedyś regularnie uprawiałam jogę, tańczyłam bellly dance i pływałam jednak od dłuższego czasu między innymi z powodów zdrowotnych zaprzestałam wszelkich aktywności i teraz widzę sama po sobie jak ciężko jest wrócić… postanowiłam wrócić do jogi i zapisać się na zajęcia dla początkujących 2 razy w tygodniu. Ćwicząc w grupie będę bardziej zmotywowana i z pewnością wrócę do regularnego uprawiania sportu – pozdrawiam serdecznie :)
To prawda, grupa może być bardziej motywująca. Ja większość czasu ćwiczyłam w grupie (jako były sportowiec), ale teraz cenię sobie też ćwiczenia w bardziej kameralnym gronie. :)
gorzej jest kiedy Twój organizm protestuje – ja byłam aktywną fitnessiarą i fanką sztang i ABT, ale po roku intensywnych ćwiczeń okazało się, że mam dziury w stawach (postępującą chondromalację). Odpada 90% propozycji, joga jest fajna ale nie pomaga na zrzucenie kg i lepszą kondycję.
Mi pomogły trampoliny – nie obciążają stawów i kolan, a dobrze poprowadzone dają wycisk jak na cross-ficie :)
No tak, zawsze warto dobrać ćwiczenia do możliwości naszego organizmu i skonsultować się z lekarzem za każdym razem, gdy mamy jakiekolwiek wątpliwości. Niektóre sporty nie będą dla nas dobre, jeśli cierpimy na jakieś dolegliwości (na przykład problemy z kręgosłupem, stawami itd). Fajnie że udało Ci się jednak znaleźć coś odpowiedniego dla Ciebie. :)
Nigdy nie byłam jakoś specjalnie aktywna fizycznie, ale wiedziałam, że potrzebuję ruchu. Dlatego najgorsze dla mnie to było po prostu zacząć uprawiać sport, a większość była dla mnie po prostu nudna. Ale znalazłam sobie zwyczajnie motywator – słucham podcastów :) Nagle okazało się, że bieganie mija jakoś szybciej, a kręcenie hula-hop jest zawsze za krótkie :)
Późniejsza energia i lepszy wygląd mobilizują mnie do treningów najbardziej :-)
Świetny poradnik! Co prawda początkująca nie jestem, ale myślę że skorzysta wiele osób :)
Dla mnie podstawową kwestią, która wpływa na motywację, jeśli chodzi o aktywność sportową jest wybór takiej formy ruchu, która najbardziej nam odpowiada, do której mamy określone predyspozycje i kiedy staramy się nie przekraczać swoich możliwości (tak jak wspominasz we wpisie). Przesuwanie granicy regularnego wysiłku jest jak najbardziej wskazane, bo nasz organizm staje się silniejszy i tym samym gotowy na nowe wyzwania. Ważne jednak jest to, żeby ćwiczyć mądrze, a nie dużo.
Zaczęłam ćwiczyć, gdy zauważyłam, że wysiłek fizyczny pomaga mi w walce ze stresem. Kiedy mam tzw. podły dzień, wyciągam ciężarki i piłkę do pilatesu lub wychodzę pobiegać. W większości przypadków działa rewelacyjnie – mam czas na uspokojenie się, przemyślenie całej sytuacji i znalezienie rozwiązania. A nawet jeśli to nie zadziała, mam pewność, że nie złapię zadyszki pędząc rano na przystanek autobusowy ;)
Do uprawiania sportu podchodziłam jak do jeża… Dosłownie musiałam zmusić się i poczuć to na sobie. W rezultacie uwielbiam to uczucie po wysiłku fizycznym, który skutecznie uzależnia. Jednak wiadomo, bez motywacji ani rusz :)