fbpx

Co powstrzymuje nas przed podejmowaniem wyzwań (i jak temu zaradzić)?

by Dorota Zalepa
21 komentarzy

Bardzo nie lubię przemówień publicznych. Być może wmówiłam to sobie, bo od długiego czasu nigdzie nie przemawiam, więc odmawiam udziału w różnych konferencjach. Wiem, że w ten sposób nie pokonam moich strachów. By z nimi walczyć, muszę pomału wychodzić ze swojej strefy komfortu i uczestniczyć w takich wydarzeniach. Gdy byłam zawodowym sportowcem często brałam udział w wywiadach, byłam zapraszana do telewizji, radia i nigdy nie sprawiało mi to większych trudności. Czułam się swobodnie. Zbyt mała praktyka w ostatnich latach spowodowała, że przestałam wierzyć we własne możliwości w tym zakresie.

 

Stres mogą powodować różne, czasem bardzo prozaiczne czynności, od telefonu do mechanika, po spotkanie służbowe. Początkowo wiele czasu spędzałam w domu, a moja blogowa działalność skupiała się głównie na dostarczaniu Wam jak najlepszej jakości treści, z czasem pojawiły się różne propozycje i siłą rzeczy musiałam zacząć wychodzić ze swojej strefy komfortu. Jeśli bym tego nie zrobiła, blog nie rozwinąłby się. Nie jestem zwolenniczką rzucania się na głęboką wodę, wolę stosować metodę małych kroków, która w efekcie prowadzi do osiągnięcia zamierzonego celu. Jeśli towarzyszy nam strach przed wystąpieniami publicznymi, warto zacząć od lokalnych, mniej wymagających spotkań, albo nagrywania filmików, które wyrabiają płynniejsze posługiwanie się mową.

 

Istnieją czynniki, które powstrzymują nas przed działaniem. Może to być niskie poczucie własnej wartości. Myślenie, że nie potrafię, nie nadaję się, nie umiem, nie jestem dość dobry. Możemy bać się zmian, bo nigdy nie mamy pewności gdzie nas zaprowadzą. Możemy oczekiwać szybkich rezultatów, a gdy ich nie widzimy zaczynamy rezygnować z podejmowanego trudu. Ogromnej cierpliwości i wytrwałości uczy sport, nie tylko ten wyczynowy. Dziś regularne bieganie jest dla mnie niemałym wyzwaniem. Za każdym razem, gdy przełamię swój opór i wyjdę z domu, czuję jak rozpiera mnie duma. Nie wspominając już o lepszym samopoczuciu.  A przecież to nic wielkiego.

Sport nauczył mnie, by nigdy się nie poddawać, bo tylko wytrwali osiągają sukces. Z drugiej strony kurczowe trzymanie się celów, które nie są dla nas dobre i brak umiejętności odpuszczania, także mogą hamować nasz rozwój. Warto wtedy potrenować na małych rzeczach, odpuścić sobie nieprzeczytaną książkę, która jest nudna i nie wnosi nić pozytywnego do naszego życia, czy nie katować się nieudanym zakupem.

Możemy tkwić w przeszłości. W tym przypadku warto pamiętać, że nie zamykając jednych drzwi, skutecznie blokujemy otwarcie się nowych. Kiedy zakończyłam karierę sportowca nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w innej roli. Dopiero, gdy zaczęłam próbować nowych rzeczy, poznałam jak wielką frajdę sprawiają mi kreatywne zajęcia. Odkryłam w sobie nowe pasje. Ważna w tym przypadku jest akceptacja siebie i swojego miejsca w życiu. Snucie dalekosiężnych planów nie zawsze się sprawdza. Warto planować, ale warto też twardo stać na ziemi i zwracać uwagę na to, co mamy i możemy zrobić w danej chwili. Jeśli będziemy myśleli od razu o dalekich celach, może nam umknąć, to co mamy przed nosem. Okazje przytrafiają się niemal każdego dnia, nie musimy od razu korzystać ze wszystkich, ale podejmijmy choć jedną. Tutaj sprawdza się metoda pierwszego kroku.

Gdy zakładałam działalność gospodarczą, nie myślałam o tym co będzie za rok, 5, 10 lat, skupiłam się na podstawowych rzeczach. Nawiązałam kontakty z dostawcami, uzbierałam fundusze, złożyłam potrzebne dokumenty. Owszem trzeba mieć jakiś plan, bez tego nie ma co podejmować się biznesu, ale duże biznesplany i skrupulatne badanie rynku nie zawsze są dobre. Możemy przegapić najlepszy moment rozpoczęcia działalności i pozbawiamy się entuzjazmu. Czasem warto po prostu ruszyć z miejsca, nawet jeśli nie jesteśmy przygotowani na 100%. Metoda prób i błędów uczy nas najwięcej. Rozpisałam sobie najważniejsze rzeczy, które muszę wykonać, i sukcesywnie, krok po kroku szłam dalej. Jestem na tyle elastyczna, by reagować na potrzeby rynku. W trakcie zupełnie zmieniłam branżę i jeśli będzie trzeba, zmienię ją ponownie.

dzien-z-zycia-blogera3

Kolejnym powodem niepodejmowania działań jest nakładanie na siebie zbyt dużych oczekiwań. Czasem oczekujemy od siebie zbyt wiele na dany moment, a gdy nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć, rezygnujemy, nie dopuszczając do siebie myśli, że wiele rzeczy wymaga czasu. Nikt nie zostaje mistrzem świata z dnia na dzień. Rozpoczynając treningi nie mamy pewności, że nim zostaniemy, ale… ogromnie ważne jest pozytywne nastawienie do siebie i do tego co robimy. To praca u podstaw, ono nie bierze się znikąd. Codziennie wkładam wysiłek w to, by być pozytywną. W głowie pojawiają się różne głosy, że coś jest bezsensu, nie uda mi się, inni zrobiliby to lepiej, ale natychmiast je odganiam i zastępuję czymś konstruktywnym. Każdy jest inny i każdy ma swoje własne tempo realizacji zadań. Niektórym przychodzą one szybciej, inni potrzebują więcej czasu, co nie znaczy, że są mniej uzdolnieni. To tak jak z pisaniem książki, jeden autor napisze ją w kilka miesięcy, inny będzie tworzył dzieło swojego życia latami.

Inną przeszkodą jest porównywanie się z innymi. Gdy zakładałam bloga, notorycznie porównywałam go z najlepszymi blogami w Polsce, bardzo chciałam być profesjonalna, poświęcałam ogromną ilość czasu i pracy, by rozwijać to miejsce. Porównywanie się z innymi  zniechęcało do działania i sprawiało, że nie byłam dumna z tego co robię. Obecnie gdy tylko pojawia się taka myśl, podchodzę do niej z dystansem. Porównuję swoją obecną pracę do moich początków i widzę drogę, którą przeszłam. Jestem z siebie dumna. Czy Wy też doceniacie swoje postępy? To tak ważne, by potrafić chwalić siebie. Wykonałeś/łaś kawał dobrej roboty! Liczy się to ile serca włożyliśmy w realizację jakiegoś zadania. Sukcesem jest zawsze droga, którą pokonaliśmy, by wejść na szczyt. Jestem dumna z tego miejsca, i że gromadzi wokół siebie wspaniałych ludzi. Ogromną radość sprawia mi codzienna praca nad blogiem.

 

Nadmierny perfekcjonizm także może powstrzymywać nas od działania. Lepsze jest wrogiem dobrego. Walczę z nim niemal od początku istnienia bloga i wreszcie tę walkę wygrywam, choć nie zawsze było tak różowo. Potrafiłam na przykład zrobić milion zdjęć do jakiegoś postu i w rezultacie nie byłam zadowolona z żadnego. Robiłam więc nowe. Zajmowało to ogromną ilość czasu, a w efekcie tylko ja dostrzegałam różnicę. Oczywiście staram się, by to co robię, było jak najlepszej jakości, ale odpuszczam sobie drobne niedociągnięcia. Dzięki temu praca idzie mi znacznie szybciej i jestem bardziej efektywna. Zazwyczaj te drobne wady, które widzimy potrafią spędzać nam sen z oczu, a są zupełnie niedostrzegalne przez innych. Zbyt długie ślęczenie nad jednym zadaniem sprawia też, że przestajemy być obiektywni.

 

Na koniec tej listy przeszkód umieściłam traktowanie porażki jako porażki. Znowu wrócę do sportu, ponieważ niepowodzenia są wpisane w specyfikę tego zawodu. Wiadomo, raz się wygrywa, raz się przegrywa. To taka sinusoida. Jednak porażki bardzo mnie dołowały i sprawiały, że nie dostrzegałam swoich ogromnych sukcesów. Z perspektywy czasu wiem, że to właśnie one nauczyły mnie najwięcej. Wyciągałam wnioski z popełnionych błędów i następnym razem już ich unikałam. Tak jest w wielu dziedzinach, człowiek uczy się na błędach. Wiem, że lepiej gdyby uczył się na błędach innych, ale tak jak małe dziecko, musi się ileś tam razy sparzyć, by dowiedzieć się czegoś nowego. To że raz mi nie wyszło, nie znaczy, że nie wyjdzie za drugim razem. Wręcz przeciwnie. Bogatsi o nowe doświadczenia, wiemy na czym się skupić, a czego unikać.

 

Wszystkie te przeszkody tak naprawdę tkwią gdzieś w naszej głowie i nie są realnymi barierami. Dużo daje uświadomienie sobie, że powodzenie w jakiejś dziedzinie zależy wyłącznie od nas. Nie warto skupiać się jedynie na finalnym wyniku. Założyliśmy sobie, że w ciągu roku stworzymy nowy projekt. Nie udało się. Ale podczas tego roku nauczyliśmy się masy nowych rzeczy, które na pewno przydadzą się w trakcie pracy nad następnymi zadaniami. Warto choć trochę wychodzić ze strefy swojego komfortu i ujarzmiać strach, który temu towarzyszy. Przeważnie okazuje się, że miał tylko wielkie oczy.

 

Jestem ciekawa jakie są Wasze sposoby na wychodzenie ze strefy komfortu i walkę z przeszkodami, których jesteśmy głównymi autorami?

 

Zapisz się na Kameralny Newsletter, odbierz darmowy e-book – Jak pozycjonować bloga i zyskaj dostęp do dodatkowych materiałów i treści. :)

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




Podobne wpisy

21 komentarzy

Amatorka Cooltury 24 czerwca 2016 - 18:44

Rzeczywiście wiele z tych przeszkód tkwi tylko w naszej głowie i to od niej powinniśmy zacząć. Jak głowa się “przełamie”, to dalej już będzie z górki :-)

Odpowiedz
Hello Today 24 czerwca 2016 - 21:00

Masz pięknego bloga – takiego poukładanego i estetycznego :-) Zdecydowanie wypadasz lepiej niż bardzo dobrze, porównując go z innymi. Przemówienia publiczne to też moja bolączka i zabieram się za nie jak sójka za morze, raz w roku, gdy podczas Sylwestra muszę stanąć przed kamerą… Swoją drogą chętnie poczytam o Twoich przygotowaniach, ćwiczeniach – jeżeli takie będziesz robić – przygotowujących do publicznego przemawiania. Pozdrawiam serdecznie!

Odpowiedz
Dorota Zalepa 25 czerwca 2016 - 20:19

Bardzo dziękuję za miłe słowa. :) Pozdrawiam!

Odpowiedz
sieczkarnia 25 czerwca 2016 - 12:42

Niestety nie mam żadnego dobrego sposobu, a jestem w momencie życia w którym chciałabym naprawdę bardzo mocno WIĘCEJ I WIĘCEJ. Chcę zacząć tworzyć webinary na bloga, zabrać się za pracę nad ekursem, więcej blogować. Mam problem z dzieleniem się swoją pracą na fanpage’u, ogólnie z social mediami. Chciałabym też w końcu pójść na studia, bo jestem kilka lat po maturze i w końcu wiem co chciałabym studiować. Od pół roku żyję z copywritingu i przyszła pora na podejmowanie się większej ilości wyzwań. Dobrze działają na mnie wsparcie innych osób i ich dobre opinie, ale przecież nie mogę uzależniać swojego życia i działania od innych. Tylko ja mogę sobie dać pozwolenie na pewne rzeczy. A dość ciężko przyjmuję krytykę.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 25 czerwca 2016 - 20:19

To super, że masz taki apetyt na życie i jesteś skierowana na rozwój. Z doświadczenia wiem, że warto sukcesywnie i po kolei stawiać swoje kroki. Też mam w głowie milion planów, ale nie jestem w stanie ich wszystkich zrealizować na ten moment, skupiam się na tym co jest dla mnie najważniejsze, a gdy już to ogarnę, postawię krok dalej. :) Odważnie sięgaj po swoje! :)

Odpowiedz
Edyta 26 czerwca 2016 - 11:05

Ja już to wiele razy pisałam i napiszę jeszcze nie raz. Blog Kameralna jest najlepszym blogiem w sieci. Kiedyś sama coś tam próbowałam prowadzić, pisać i oczywiście wzorowałam się na Twoim doświadczeniu. Ja z czasem zrezygnowałam, nie żałuję, gdyż mam teraz inne pasje i cele. Pisanie bloga nie było dla mnie. Było ciekawym doświadczeniem, które wiele mnie nauczyło, ale już ten etap w życiu zamknęłam. Jednak ciekawe blogi dalej czytam, oglądam piękne zdjęcia i staram się być na bieżąco.
Moim wyzwaniem jest pokonywanie coraz większej ilości kilometrów na rowerze. Sport był moją pasją od zawsze. Ale nigdy go nie uprawiałam w ten sposób. Teraz rower, odpowiedni strój, odpowiednie przygotowanie, mąż na drugim rowerze i jeździmy godzinami po nieznanych nam dotąd terenach. Robienie czegoś we dwoje, dzielenie pasji pomaga i motywuje. Czasem, gdy mam gorszy dzień i nie mam ochoty ubierać kasku i siadać na rower, mąż pokazuje mi trasę, jaką na dany dzień zaplanował i przypomina mi o satysfakcji, jaką mamy po każdym treningu. To wystarczy, żebym siadła na rower i pokonywała siebie i swoje słabości oraz słabsze chwile, które tkwią tylko w mojej głowie i już zaczynam się uczyć, jak je skutecznie pokonywać.
Pozdrawiam :-)

Odpowiedz
littlehappyme 26 czerwca 2016 - 14:55

Mało jest w życiu przeszkód nie do pokonania, a zdecydowana większość z nich jest właśnie w naszej głowie i to tam trzeba stoczyć najważniejszą walkę :)

Odpowiedz
Kasia 26 czerwca 2016 - 20:28

Na początek: Dorotko, wykonałaś kawał dobrej roboty! :)

Co mnie motywuje do zmian w życiu i podejmowania wyzwań? Wymienię tylko kilka punktów, ponieważ w zależności od dziedziny życia, jest ich naprawdę sporo.
– Mój chłopak – nie zawsze w pierwszej chwili mam mu ochotę podziękować, ale nauczona doświadczeniem staram się bacznie słuchać tego co mówi i co mi radzi, oraz wprowadzać to w życie.
– Ty i osoby Twojego pokroju – uwielbiam wpisy bazujące na doświadczeniu, wnioskach wyciągniętych z przebytej drogi, popełnionych błędów, odniesionych sukcesów… Otwartość i szczerość + świetne zdjęcia są dodatkowym atutem :)
– Osoby z mojego środowiska, które miałam przyjemność poznać osobiście lub z nimi współpracować za pośrednictwem internetu, które robiąc to co lubią zapewniają sobie życie na godnym poziomie i są w zgodzie ze sobą.
– Sport: rower, rolki, ćwiczenia siłowe – uwielbiam :)
– Motywuje mnie również mój troszkę dalszy sąsiad, który pomimo tego, że porusza się na wózku inwalidzkim jest bardzo aktywny i pogodny oraz ogarnia życie sam na dobrym poziomie.

Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Niebotek 26 czerwca 2016 - 21:36

Dla mnie to strasznie problematyczny temat. Jestem perfekcjonistką z nikłą pewnością siebie. Właściwie nie wiem z czego to wynika bo w domu nigdy nikt nie dał mi odczuć że jestem gorsza w jakikolwiek sposób, ja po prostu wszystko co negatywne biorę do siebie. Zawsze ktoś jest lepszy ładniejszy bardziej wygadany. ZAWSZE znajdzie się jakieś “ale”. Wszelkie swoje sukcesy spycham w niepamięć w jednej chwili. Do tego mam spadki nastroju- nagle coś mi się przypomni negatywnego i już mam depresyjny nastrój. Uczę się odganiać złe i smutne myśli, ale czasami po prostu nie potrafię. Aktualnie jedyny mój sposób to czymś się zająć, byle tylko przestać myśleć

Odpowiedz
Królowa Karo 26 czerwca 2016 - 23:11

Ja jestem z typu tych, którzy rzucają się na głęboką wodę. Swoje lęki przełamuję więc drastycznie – mierząc się z nimi – ale i skutecznie.

Odpowiedz
Świnka 26 czerwca 2016 - 23:27

Czasem trzeba się po prostu przełamać. Ja ostatnio podjęłam szaloną decyzję o kolejnych studiach :D

Odpowiedz
Home on the Hill 27 czerwca 2016 - 08:53

Bardzo dobry i potrzebny wpis. To prawda, że wiele strachów i ograniczeń tkwi tylko i wyłącznie w naszej głowie. Ja tez bywam ostrożna z nowymi wyzwaniami, zawsze muszę przez dłuższy czas je sobie “przetworzyć” za nim zdecyduje się je podjąć, ale nauczyłam się, że warto. Bo jeśli się nie odważymy to możemy stracić szansę na coś, co mogłoby nam wiele dać, wiele nauczyć. Pozdrawiam ciepło:)

Odpowiedz
Iri Sunshine 27 czerwca 2016 - 09:11

Powodzenia w wychodzeniu ze strefy komfortu! Założę się, że jak już ci się uda, to okaże się, że było warto:)

Odpowiedz
Marta Kwaśniewicz 27 czerwca 2016 - 11:54

Bardzo trafne uwagi!

Twój wpis podejmuje temat wyzwań i parcia do przodu. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób przez swój perfekcjonizm, porównywanie się z innymi, brak pozytywnego myślenia czy wyznaczanie sobie nierealnych celów nie tylko nie idzie do przodu, ale również – mówiąc dość brutalnie – rezygnuje z własnego życia, zatraca się w marazmie, zniechęceniu i bylejakości.
Tak było ze mną. Przez prawie 10 lat czynniki, o których piszesz, hamowały mnie przed odkryciem, że jestem osobą szczęśliwą, że wokół mnie jest mnóstwo przychylnych mi osób, że tak naprawdę wystarczy przestać użalać się nad sobą i narzucać samemu sobie tylu ograniczeń, aby podnieść głowę i ruszyć do przodu. Mój problem był nieco inny, gdyż wszystkie te zahamowania doprowadziły do problemów z zaburzeniami odżywiania, ale mocno podpisuję się pod tym, by – tak jak piszesz – każdy z nas pochylił się nad każdym z tych czynników i popracował nad nim, gdyż tak naprawdę wszystkie bariery zwykle tworzymy sami dla siebie i sami siebie ograniczamy. A przecież świat dostarcza tak wielu inspiracji, możliwości, “chwil”, z których warto skorzystać, na które warto się otworzyć!

Życzę wszystkim powodzenia!

Zapraszam również zainteresowanych do lektury tekstu poświęconego kwestii perfekcjonizmu w kontekście zaburzeń odżywiania, a dokładniej – kompulsywnego jedzenia: http://www.mojkompuls.blogspot.com

Odpowiedz
Anita 27 czerwca 2016 - 15:44

Ja myślę,że to też zależy od tego czy jesteś introwertykiem bądź extrawertykiem. A także czy lubisz mieć wszystko zaplanowane bądź nie… W tamtym tygodniu zrobiłam profesjonalny test psychologiczny i wyszlo, że jestem introwertykiem z maniakalną wrecz potrzebą planowania. Niestety to prawda. Uwielbiam planowac, robic listy do juz istniejacych list etc. I nie znosze porazek, strasznie ciezko jest mi się “podnieść”, zwłaszcza że na ogol stawiam sobie wysoką poprzeczke. Jak z tym sobie radzę? Otoz mój partner jest ekstrawertykiem, uważa ze porazka to nic innego jak bardzo dobra lekcja zycia. Tutaj moge także podac jako przyklad Edisona, nie za pierwszym razem wiedzial jak wykonac żarówkę i nie poddal się. Mój partner często mi przypomina, ze to jest Ok nie być idealem, ze czasem powinnam odpuścić i to jest zycie, nie wszystko zawsze sie udaje, ale jutro jest nowy dzien i nowe wyzwania. Wydaje mi sie, ze przyjaciele takze pomagaja, potrafia dac takiego kompniaka, aby cos zrobic z zyciem i isc do przodu. Coś w tym jest, staram sie nie stać w miejscu i iść do przodu. To jest dla mnie strasznie ważne, aby się rozwijać każdego dnia i nie tracić czasu na zbędne rzeczy. Niestety wydaję mi się także, że naszą motywację zabija takżę wszystko co znajdujemy w portalach spolecznosciowych. Nie zawsze informacje z facebooka, instagrama wplywaja na nas korzystnie. Polecam ten wyklad, który bardzo mnie motywuje.

https://www.youtube.com/watch?v=K1NoGh41O4I

Odpowiedz
Dorota Zalepa 6 lipca 2016 - 18:42

Dziękuję Ci za Twoją wypowiedź. Bardzo dużo wnosi do mojego artykułu. Świetnie, że masz bliską osobę, która Cię motywuje, to bardzo ważne. Rozwijać możemy się każdego dnia, nawet wykonując prozaiczne czynności. Nie musimy od razu wynaleźć żarówki. ;) Ja wyznaję zasadę małych kroczków, które prowadzą do większych osiągnięć, ale jeśli coś się nie uda, to też nic strasznego. Porażki są wpisane w nasze życie, tylko ten, kto nie próbuje ich nie ponosi.
PS Dzięki za podesłanie wykładu, chętnie sobie przypomnę mądrości J. Walkiewicza. :)

Odpowiedz
Anita 8 lipca 2016 - 04:00

Dlatego tak bardzo lubie czytac Twoj blog i musze popracowac na wlasnym podejsciem, ze wszystko w swoim czasie. Krok po kroku. Dlugie lata spedzona w ogronym miescie, ktory nigdy nie spi i wszystko trzeba robic w biegu, przyzywczaily mnie niestety ze wszystko ma byc zrobione i osiagniete tu i teraz natychmiast….

Odpowiedz
Część Mnie 29 czerwca 2016 - 20:16

Moim sposobem na pokonanie własnych, często wyimaginowanych słabości jest działanie i próbowanie – skoki na głęboką wodę i małe kroki uczą tak samo skutecznie, więc nic tylko próbować! :)

Odpowiedz
Patrycja | będękimś.pl 6 lipca 2016 - 18:26

Traktowanie porażki jak porażki… A co jeśli sukces traktujemy jako porażkę? Coś, z czego byłam dumna np. pół roku temu dziś uważam za żaden wyczyn, coś normalnego… I tak za każdym jednym razem, sama siebie mocno demotywuję.

Odpowiedz
Dorota Zalepa 6 lipca 2016 - 18:37

To normalne, że po jakimś czasie nasze sukcesy bledną w naszych oczach i nie robią już takiego wrażenia. Stajemy się mało obiektywni względem nas samych, apetyt rośnie na kolejne trofea, a gdy ich nie osiągamy, zaczynamy traktować nasze dokonania jak porażkę. To błędne koło. Warto nad tym pracować i zamieniać te negatywny myśli na pozytywne komunikaty. Doceniać siebie nawet za drobne sukcesy. Rozmowa z kimś bliskim pomaga dostrzec naszą wartość w ich oczach. Jeśli jesteś perfekcjonistką, tak jak ja, tym bardziej ciężko cieszyć się ze swoich dokonań, ale warto wkładać w to wysiłek. Trening czyni mistrza, można wyrobić sobie nowe nawyki, poprzez zmianę myślenia.

Odpowiedz
Praktykantka 20 września 2016 - 11:46

Świadomość, że Ci “najlepsi” też kiedyś się bali albo moją porównują się z innymi pomaga mi spojrzeć na moje problemy z innej strony. Oczywiście życzę większej pewności siebie, ale dzięki temu wpisowi utwierdzam się w tym, że nie można się poddawać. Podaję dalej

Odpowiedz

Zostaw komentarz