Latem postanowiłam przeprowadzić detoks zakupowy. Czułam potrzebę ograniczenia czasu, który poświęcałam na przeglądanie ofert w sklepach, zarówno stacjonarnych jak i internetowych. Moja letnia garderoba była uzupełniona a przede mną był wyjazd do Grecji. Stwierdziłam, że to świetna okazja by przystopować na jakiś czas z zakupami.
Podobnie jak Stacy London uważam, że każdy z nas zasługuje na to, by dobrze wyglądać i czuć się w swoich ubraniach. Udane zakupy potrafią sprawić przyjemność, a codzienne proste wybory oszczędzają czas i nerwy. Przywiązuję wagę do jakości i nie chcę powtórki z rozrywki sprzed paru lat, kiedy to moja szafa była totalnie niezorganizowana, przepełniona kiepskiej jakości odzieżą, która zupełnie nie odzwierciedlała mojego stylu. Gdy zaczęłam uzupełniać braki na lato, miałam tylko jedną letnią sukienkę, a przecież sukienki świetnie sprawdzają się podczas wyjazdów, są proste w stylizacji, zajmują niewiele miejsca w walizce i są kobiece. Uwielbiam casualowe ubrania, prawie na okrągło noszę dżinsy lub chinosy. Wprowadzenie takiego urozmaicenia było dla mnie fajnym modowym eksperymentem i przekonało mnie by nosić sukienki także na co dzień.
Prawie wszystkie letnie zakupy się sprawdziły. Tylko jedna sukienka wymaga lekkiej przeróbki u krawcowej. Czemu więc postanowiłam zrobić sobie detoks? Przede wszystkim dlatego, że miałam już wystarczającą ilość letnich ubrań, chciałam odseparować się od bodźców, które sprawiają, że powstają w mojej głowie wykreowane (nierzeczywiste) potrzeby zakupowe i zdystansować się do ciągle zmieniających się trendów przed nadchodzącym sezonem.
Detoks trwał blisko dwa miesiące. Pierwszy miesiąc był łatwy, zupełnie nie ciągnęło mnie do sklepów, w drugim zaczęłam pomału wymiękać za sprawą zbliżającego się sezonu jesiennego. Wiedziałam, że mam kilka braków w szafie, m.in. płaszcz, o którym pytałam Was dzisiaj na Facebooku. W ubiegłym roku obudziłam się pod koniec sezonu, kiedy w sklepach nie było już takiego wyboru, dlatego w tym roku rozglądam się wcześniej.
Kiedy warto zrobić detoks zakupowy?
- Wtedy gdy przestajemy mieć kontrolę nad zakupami, wydajemy więcej niż zaplanowaliśmy, kupujemy rzeczy, które są zbędne, a potrzeby zakupowe zostały wykreowane przez bodźce z zewnątrz (blogi, wyprzedaże, magazyny modowe).
- Gdy ulegamy trendom, które tak naprawdę do nas nie pasują i nie przyczyniają się do budowania harmonijnej szafy.
- Spędzamy zbyt dużo czasu buszując w sklepach stacjonarnych i internetowych bez konkretnych planów zakupowych.
Jak przeprowadzić detoks zakupowy?
W pierwszej kolejności powinniśmy ustalić jak długo chcemy powstrzymywać się od zakupów. Z mojego doświadczenia wynika, że miesiąc to zbyt krótki przedział czasowy, dwa miesiące wydają się optymalne, choć możecie przeprowadzić sobie trzy- lub sześciomiesięczny detoks. Wszystko zależy od tego jak wygląda Wasza garderoba i nawyki zakupowe. Warto odpowiedzieć sobie na pytania: czy moja garderoba wymaga uzupełnienia, czy mam wszystko czego potrzebuję na dany sezon, czy ogranicza mnie budżet, ile mogę przeznaczyć na zakupy, czy nie kupuję zbyt dużo? To nie ma być walka przypominająca odwyk, gryzienie ścian i zaciskanie pięści, ale świadomy wybór, który tak naprawdę przybliży Was do poznania własnego stylu. Dobrze w tym czasie przeprowadzić porządki w szafie i zostawić w niej tylko te ubrania, które chętnie nosicie.
Podczas detoksu stosuję zasadę 5 x 0
- ZERO zakupów odzieżowych (pomijam takie potrzeby jak zakup bielizny, czy czapki, nie ma sensu marznąć, by sobie coś udowodnić)
- ZERO windowshoppingu – nie przechadzamy się po galeriach handlowych i nie buszujemy po sklepach internetowych
- ZERO magazynów modowych z propozycjami zakupowymi (typu InStyle)
- ZERO artykułów w sieci z propozycjami najnowszych trendów czy zakupów (tutaj mogę strzelać sobie w kolano, bo u mnie pojawiają się czasem poradniki zakupowe, ale w trakcie detoksu radzę ich po prostu nie czytać)
- ZERO newsletterów ze sklepów internetowych (na czas trwania detosku warto wypisać się ze subskrybowania newsletterów naszych ulubionych sklepów internetowych, w myśl zasady „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”)
Na co uważać?
Największą pokusą, którą dostrzegłam w trakcie trwania eksperymentu jest zamiana jednego nawyku w drugi. Przestałam przeglądać oferty sklepów odzieżowych i przechadzać się po sklepach, ale zaczęłam zwracać większą uwagę na materiały dekoracyjne do wnętrz. Uważajcie, by nie zamienić jednego obiektu pożądania na drugi, na przykład kosmetyki, ozdoby do domu, książki.
Co możemy zyskać po dwumiesięcznym (lub dłuższym) detoksie zakupowym?
Powstrzymywanie się od zakupów przez blisko dwa miesiące dało mi przede wszystkim większą świadomość moich potrzeb. Zauważyłam, że część rzeczy, za którymi się rozglądałam, były wynikiem sztucznie wykreowanych potrzeb i trendów. Po ochłonięciu zupełnie nie miałam na nie ochoty. Mogłam w tym czasie zweryfikować swoją listę zakupów na jesień i zrobić podsumowanie mijającego sezonu, wyłapać błędy, których powinnam unikać w przyszłości.
Kolejną rzeczą, którą zyskujemy jest zwiększenie kreatywności w doborze ubrań. Mając do dyspozycji jedynie zawartość własnej szafy, kombinujemy ze stylizacjami. Jeśli zdarzyła się taka sytuacja, że brakowało mi jakiegoś elementu by moje zestawy były kompletne, umieszczałam go na liście zakupów. Detoks zakupowy powoduje, że pracujemy nad stylem i odcinamy się od jednosezonowych trendów.
To także oszczędność czasu, który możemy spożytkować w inny, ciekawszy sposób.
Jestem ciekawa, czy kiedykolwiek zrobiliście sobie taki detoks od zakupów? Co o nim myślicie?
Zapraszam Cię także na mój Fan Page na Facebooku oraz Instagram, gdzie wrzucam różne anegdotki z życia i niepublikowane wcześniej zdjęcia :)
39 komentarzy
Szkoda, że nikt nie pisał o zakupowym detoksie, gdy byłam na studiach. Moje stypendium nie przepadałoby w czeluściach Galerii Krakowskiej. Trudno. Każdy widać musi odrobić taką lekcję. Detoksu nie przechodziła, a może przeszłam nie będąc do świadomą. Na pewnym etapie życia, kiedy do wyboru miałam dwa rodzaje mundurów i jedne buty, detoks zrobił się sam. Po dwóch latach i powrocie do „rzeczywistości” minimalizm ubraniowy były jakby oczywisty :)
To prawda, czasem życie hamuje nasze zapędy. Moje stypendium sportowe też w części przeznaczałam na ubrania, choć wtedy miały one minimalne znaczenie, na zgrupowaniach i tak obowiązywał dres. :)
Zakupowy detoks zrobiłam sobie kiedyś, na początku tuż po studiach z finansowej konieczności, a potem zwyczajnie… odzwyczaiłam się od kupowania. Przez prawie rok kupiłam łącznie ze dwie rzeczy. To naprawdę pokazało mi, że mam już wystarczająco ubrań a kolejne są raczej zachcianką niż potrzebą. Jak zarobki wzrosły to i człowiek się trochę rozbestwił, ale nadal mam wrażenie że kupuję stosunkowo mało. Polecam taki odwyk każdemu, choć oczywiście życzę żeby była to dobrowolna decyzja :)
To prawda dzięki takiemu detoksowi odzwyczajamy się od zakupów. Nagle okazuje się, że w sumie nie potrzebujemy ich do szczęścia, a to co mamy w szafie w zupełności nam wystarcza. Moja potrzeba detoksu narodziła się właśnie z „dobrobytu”, zauważyłam, że dużo lżej przychodzi mi wydawanie i czas włączyć hamulce. :)
Ja nie robiłam sobie jako tako detoksu zakupowego, ale i tak mało kupuję. Bo mam już praktycznie swoją wymarzoną garderobę idealną. W tym roku kupuję niewiele i jak tak dalej pójdzie, to na pewno wydam o połowę mniej albo o 3/4 mniej niż w ubiegłym roku, kiedy to zaczęłam garderobę uzupełniać o brakujące elementy. Butów mam na każdą porę roku i łącznie z klapkami w których chodzę po domu i butami do biegania nie przekraczam 10 sztuk. Ubrań nie liczyłam, ale nie ma tego dużo, najwięcej bluzek, bo szybko się brudzę i nie mam zamiaru prać kilka razy w tygodniu.
Myślę jednak, że dobrze o takich detoksach czy świadomych zakupach mówić/pisać jak najwięcej. By ludzie czytali i zastanowili się na chwile nad tym co robią. Że marnują czas, pieniądze i niestety naszą planetę, zaśmiecając ją co rusz nowymi szmatkami…
Właśnie to jest zaleta dobrze zorganizowanej szafy. Jeśli mamy w niej ubrania, które wpisują się w nasz styl, są dostosowane do naszych aktywności i wzajemnie ze sobą współgrają, temat zakupów pojawia się znacznie rzadziej. :) Super, że udało Ci się dojść do tego momentu.
Dokładnie. Nie było łatwo, myślę, że dużą rolę odkrywa w tym również akceptacja siebie, swojego ciała. Że nie wygląda już jak w wieku 18tu lat, ale mimo wszystko ma swoje atuty, które warto podkreślić.
Obecnie jestem na etapie wymiany zniszczonych elementów mojej CW na nowe. Zauwazyłam jednak, że po ponad roku od kiedy zaczęłam tworzyć CW i prawie 2 latach dążenia do minimalizmu moje podejście w kwestii zakupów diametralnie się zmieniło… ba doszłam do tego, że większość ubrań oferowanych w sklepach po prostu mi się nie podoba bo nie są w moim stylu – to podejście spowodowało, że trudniej jest mi uzupełnić moją CW i muszę spędzić więcej czasu aby wybrać coś naprawdę spełniające moje oczekiwania… W kwestii zakupowego detoksu odnośnie ubrań przypuszczam, że będzie naturalnym efektem w pełni skompletowanej-odświeżonej przeze mnie garderoby. Prawie 2 lata temu postanowiłam przeprowadzić detoks zakupowy odnoszący się np do zakupu czasopism. W przeszłości kupowałam ich kilka w miesiącu co łącznie składało się na dość dużą kwotę, poza tym większość z nich głównie przeglądałam bo poza kilkoma artykułami w większości składały się z reklam ! Obecnie kupuję regularnie co 2 miesiące jedną gazetę Slowly Veggie, poza tym jeżeli mam możliwość to decyduję się na zakup za 1 gr magazynu Tesco lub otrzymuje gratisowy numer gazetki wydawanej przez Rossmann w ten sposób oszczędzam a co najważniejsze nie zagracam mieszkania stertami gazet. Bardzo ciekawy artykuł i podzielam Twoją opinię o zakupowym detoksie – pozdrawiam serdecznie :)
Też kiedyś przeprowadziłam detoks od gazet, z tych samych powodów, które wymieniłaś. Nie nadążałam ich wszystkich przeczytać. Teraz kupuję mniej i tylko te, które rzeczywiście lubię.
Czasem robię wyjątek, szczególnie na wakacjach i kupuję ich trochę więcej, lubię odpoczywać przeglądając obrazki. :)
Ja byłam na takim detoksie 9 msc, w trakcie ciąży, a nawet po urodzeniu jeszcze przez 3 miesiące. Nic sobie przez ten czas nie kupiłam. Ubrania ciążowe miałam pożyczone, a po porodzie chciałam wrócić do w miarę zbliżonego swego rozmiaru, więc nie kupiłam sobie oprócz leginsów przez rok nic : )
Miałam to samo podejście gdy byłam w ciąży, szkoda mi było kasy na ubrania, których później i tak bym nie nosiła. :)
Nie zrobiłam jeszcze detoksu,ale moje zakupy są bardziej świadome. Wiem mniej więcej w czym czuje się dobrze i czego mi brakuje. Nie kupuje bluzek i spodni do pracy i na codzień (Kiedyś myślałam że do pracy potrzebuje dodatkowej garderoby ponieważ pracuję w fabryce). Doszłam do wniosku że poprostu wymienię koszulki szybciej niż zazwyczaj. Jedynie obecnie jestem na detoksie z zakupami kosmetyków. Wydaje mi się że w tym momencie doszłam już do minimalizmu w tej kwestii, a mój portfel tylko na tym zyska. Pomogło mi to też trochę poobserwowac zachowanie mojej cery i wiem co jest dla niej dobre i czego jeszcze potrzebuje. Ale z zakupami wstrzymuje się bo chce zmienić nawyki żywieniowe i sprawdzić czy to one też mi pomogą z moimi niedoskonałościami.
Nawyki żywieniowe, jeśli są niezdrowe, zawsze warto zmieniać na lepsze. Zdrowie mamy jedno. :)
Bardzo bym chciała, ale mam jeszcze tyle rzeczy do kupienia że nie wiem jak to będzie. Najgorzej jest z butami, bielizną. Ciekawe, że przeczytałam Twoją notkę w tym samym czasie kiedy myślę o detoksie – przypadek? :)
Coś czuję, że to nie przypadek. ;)
Minimalizm i klasyka sprawdziła się u mnie po czasie. Zanim „wyczujemy” swój styl, figurę i upodobania jest ciężko. Ale jak już dobierzemy np. odpowiednie dżinsy do typu sylwetki i nie oglądamy sie za kolejną parą bo mamy te pasujące – jest łatwiej.
Nie robię detoxu ale kupuję mało i oglądam metki. Piszesz też o nie kupowaniu gazet o modzie. A ja właśnie kupiłam avanti żeby być na bieżąco z trendami. No i się przeraziłam. Nawet w drogich ubraniach poliester i akryl. Wiec może jednak czytać gazety na tym detoksie? Od razu się odechciewa zakupów 😉
Ja na bieżąco stosuję zasadę 2-3 dni. Jeżeli po tym czasie uważam, że dana rzecz wciąż mi jest potrzebna- wtedy kupuję.
Mi póki co przyda się konkretny detoks szafy, w której panuje fatalny bałagan :-P
Też sprytny sposób
Dobra metoda, też ją czasem stosuję, szczególnie w przypadku zakupów, których nie jestem pewna. :)
Myślę, że w dużej mierzę chęć nowych zakupów wynika z priorytetów. Jeżeli potrzeba poczucia bezpieczeństwa finansowego czy świadome podejście do konsumpcji czasu jest solidnie zbudowane to łatwo jest wyeliminować zbędne zakupy. Staram się zachowywać równowagę w garderobie. Regularnie kontrolować, część rzeczy oddaję do kontenerów, część wyrzucam, sprzedaję i wtedy kolejnymi uzupełniam. Czasem robię to odruchowo, a czasem przypomina mi o tym szafa, gdy zamykam ją, a rękaw jednej z koszul wystaje poza drzwi – to znak, że z szafy zaczyna się „wylewać”!
Nie mam szczególnych problemów, jeżeli chodzi o kupowanie ubrań, więc taki detoks nie jest mi do niczego potrzebny. Natomiast dużym problemem są dla mnie zakupy kosmetyczne. Staram się wprowadzić taką zasadę, że nie kupuję danego produktu, jeżeli mam w domu inny produkt tego samego rodzaju (oczywiście nie dotyczy to lakierów do paznokci). Ale i tak kupuję zbyt dużo kosmetyków. Dlatego teraz daję sobie jeszcze czas na szaleństwo na rossmannowych promocjach, a potem mam w planach poważny, kilkumiesięczny detoks.
Ja z kosmetykami zupełnie nie mam problemu, kupuję tylko te, które się sprawdziły i w momencie gdy się skończą. Nie jestem też skłonna do eksperymentowania, zazwyczaj nie wychodzi mi to na dobre. Mam ich jednak sporo (szczególnie kosmetyków do pielęgnacji) z racji prowadzenia bloga. Powodzenia z detoksem!
A ja się właśnie zastanawiam co zrobić, żeby zacząć kupować;D
Ja na szczęście nie mam takiego problemu, czasem muszę się wręcz zmuszać żeby iść na zakupy ;)
Świetny temat! Mój detoks trwa od dłuższego czasu (nawet nie liczę, ale myślę, że już ponad 2 miesiące). Wyłamałam się raz – przed wyjazdem na urlop, gdy potrzebowałam spodni do chodzenia w górach (zresztą zakup sprawdził się świetnie). Poza tym zdarzyło mi się kupić 2 prezenty urodzinowe moim przyjaciółkom. Uczucie? Fantastyczne! Myślałam, że będzie bolało dużo bardziej, tymczasem skończyło się na dokładniejszym przeglądzie szafy, wyciągnięciu z jej dna rzeczy, w których chodziłam rzadko i zupełnie o nich zapomniałam. Efekt? okazało się, że na sezon jesienny nie potrzebuję NICZEGO. Najważniejsze jest jednak to, że skończyły się impulsywne zakupy, poprawiające humor, a ja zupełnie nie odczuwam potrzeby zajrzenia do jakiegokolwiek sklepu. No dobra, walczę ze sobą jedynie przechodząc obok księgarni :)
Super! Fajnie, że piszesz o „wyłamaniu się” i kupieniu spodni, których potrzebowałaś na wyjazd. Czasem nie ma sensu się męczyć dla zasady. Tym bardziej jeśli jest to rzecz, bez której odczuwamy spory dyskomfort. Detoks zakupowy ma sens wtedy, gdy wiemy, że nic nam nie brakuje, a nawet mamy pewien naddatek rzeczy, których nie jesteśmy w stanie wykorzystać w ciągu sezonu. :)
Zaczynam detoks, bo faktycznie moja szafa jest przepełniona. Lubię kupować, ale już mam tyle ubrań, że zauważyłam że sezon jest za krótki , by wszystkie ubrania użyć. Dorota, mam do Ciebie pytanie odnośnie rolety, którą masz w kuchni w oknie. Bardzo mi się podoba. Czy możesz zdradzić, gdzie ją kupiłaś i jaką ma szerokość?
Kupiłam ją na dekoria.pl, szerokość 125 cm, ale jest uszyta na wymiar.
Robiłam i nadal praktykuję miesiące z detoksem zakupowym – bardzo to lubię :) Skompletowanie spójnej garderoby i zakaz na bezsensowne odwiedzanie galerii handlowych zdecydowanie ułatwia ten proces, bo rzadziej odczuwam chęć na coś nowego. Jasną rzeczą jest to, że w niektórych miesiącach „pozwalam sobie na więcej”, np. podczas sezonów przejściowych – wiosna i jesień – z wiadomych względów :)
U mnie detoks zakupowy gości ostatnio bardzo często. W ten sposób okazuje się, że coś, co wydawało mi się niezbędne jest mi do niczego niepotrzebne. Czasem myślałam, że mam zbyt mało bluzek, spodni itp, po takim miesiącu okazało się, że wystarcza mi ta ilość, którą mam, nawet nie wszystkich w ciągu miesiąca użyłam, więc po co wydawać pieniądze na kolejny ciuch zalegający w szafie.
Ale ostatnio w moim życiu zagościł inny detoks – facebookowy. Od dwóch miesięcy jestem wylogowana z facebooka, usunęłam aplikację ze smartfona i co się okazało? Że mam bardzo dużo czasu na rodzinę, spacery, sport, czytanie, dokształcanie się. I tak się zastanawiam, czy w niedługim czasie nie usunąć na stałe mojego konta na FB. Da się bez niego żyć i nawet człowiek jest weselszy a rodzina bardziej zadowolona :-)
Nie jestem wielką fanką zakupów ( a już na pewno nie takich całodziennych wypadów), dlatego okres bezzakupowy zdarza się u mnie dość często. Taki typowy detoks zrobiłam sobie jakiś rok temu, kiedy byłam zmęczona ciągłym nabywaniem niepotrzebnych rzeczy. Nie pamiętam ile dokładnie trwał, ale coś koło 2 miesięcy. Niestety po zakończeniu rzuciłam się na sklepy i nadrobiłam zaległości… Teraz mam trochę inne podejście do zakupów. Zaczęłam robić listy potrzebnych mi rzeczy, które mam przy sobie i jeśli akurat wypatrzę coś co mi się podoba i jest na liście to kupuję. Zdarzają mi się spontaniczne zakupy, ale coraz rzadziej i to wtedy jeżeli coś mi się naprawdę podoba. Detoks raczej nie jest dla mnie , ale zaczęłam się porządnie zastanawiać na każdym zakupem i bardzo często stwierdzam, że faktycznie człowiek dużo rzeczy kupuje wiedziony impulsem, a potem i tak ich nie używa….
Nie mam problemów z zakupami, bo same w sobie nie sprawiają mi radości, a wręcz człowiek robi się zły, kiedy łazi po galerii i nie może znaleźć nic dla siebie. Dieta dla portfela – to też wychodzi na zdrowie :)
Bardzo fajny pomysł, wezmę sobie te rady do serca tylko w przełożeniu na ulubione marki kosmetyczne:) Z ubraniami jakoś nie mam problemu, moja szafa jest pełna perełek(często z lat młodości mojej mamy), a kiedy mam w planach zakupy odzieżowe jestem chora- bo bardzo ciężko mi trafić na coś co dobrze na mnie leży.
Mnie ostatnio zadziwiło jedno zdarzenie, a właściwie spotkanie. Otóż w dobie szybkich zakupów, fast fashion, konsumpcji i faktu, że ludzie często nawet ubrania z metkami wyrzucają do śmieci/oddają do kontenerów z używaną odzieżą, są u nas w kraju ludzie, którzy wogóle później nie mają dostępu do tych ciuchów. Myślałam, że te ubrania z kontenerów trafiają do potrzebujących/bezdomnych. A tymczasem ostatnio w Warszawie na dworcu moją siostrę zaczepiła bezdomna, ze łzami w oczach prosząc by zorganizowała jej jakieś ubrania bo już nie ma w czym chodzić. Powiedziała, że zimno się robi a jej się ciuchy już dosłownie rozpadają. Tyle tych tanich ciuchów chociażby podczas wyprzedaży przewraca się w sklepach, wala po ciucholandach czy później w śmietnikach a ktoś komu by się rzeczywiście przydały nie może sobie na nie pozwolić.
U mnie jakos potrzeba detoksu zrodzila sie spontanicznie, moze i to kwestia wieku, kiedy czujemy mniejsza potrzebe poprawiania sobie samopoczucia nowym ciuchem. Zaczelam kupowac mniej i powoli uniezaleznilam sie od shoppingu. Przez ostatnie 6 lat nie kupilam sobie niczego do ubrania (z wyjatkiem nowych dzinsow). Przy malych dzieciach po prostu juz sie nie chce latac po sklepach, a kiedy czlowiek przyzwyczai sie do tego stanu rzeczy, to juz go w ogole do tego nie ciagnie. I okazuje sie, ze mozna przez wiele lat jechac na zgromadzonych za mlodu rezerwach ciuchowych. Pozdrawiam serdecznie Beata
U mnie detoks zakupowy trwał od wiosny do września, dopiero miesiąc temu kupiłam dwie pary nowych dżinsów, bo 2 pary starych się rozpadły. Z jednej strony to był świadomy wybór, bo chciałam oczyścić szafę i „donosić” niektóre rzeczy, których żal mi było wyrzucić, czy oddać, z drugiej strony ciągle borykam się z planami schudnięcia, więc żal mi wydawać kasy na ciuchy, które „być może” niedługo będą na mnie wisieć ;) Jest jeszcze trzeci powód, w duże mierze spowodowany przez Ciebie, Dorota :) – większa świadomość jakości kupowanych ubrań, co powoduje, że trudno mi znaleźć w sklepie coś co mi w 100% odpowiada – w ten sposób np. odpuściłam zakup letnich butów, bo nie mogłam nic dostać, co by mi odpowiadało. Za to teraz potrzebuję torebki, bo moja się już rozpada i chciałabym, żeby była skórzana, zapinana na zamek, ale nie kosztowała fortuny (dla mnie 500 zł to już za dużo) i wcale nie musi być markowa. I tak na razie szukam i szukam… Może masz jakąś podpowiedź, gdzie można takie znaleźć?
Detoks to też niesamowita oszczędność pieniędzy :-))). Pomysł jest świetny. Ale niektórym może być ciężko to zrealizować, bo bieganie po sklepach i zakupy to taki sposób na poprawę humoru i polepszenie swojego samopoczucia.
Detoks związany z zakupem ubrań dla mnie chyba mógłby trwać nawet 6 miesiecy. Gorzej z książkami, ebooka mi, audiobookami. Tu jest problem :-) Zabawne jest to ze kiedy tak bardzo lubiłam kosmetyki kupować. Wyzbylam się tego nawyku, ale książki zostały. Może faktycznie odsubskrybowanie newsletterów jest wyjściem ☺ dziękuję za podpowiedź.