Pozbywanie się niepotrzebnych przedmiotów – ubrań, książek, ozdób to temat wałkowany w wielu książkach o uważnym i prostym życiu. Jednak mimo wiedzy, którą czerpiemy z różnych źródeł, nadal ciężko rozstać się z nadmiarem. Budzą się w nas wyrzuty sumienia, bo jako dzieci, tego nadmiaru nie doświadczaliśmy. Wiele rzeczy pozostawało w sferze marzeń, czasem otrzymywaliśmy coś kolorowego i unikatowego w paczkach z zachodu. Z zazdrością patrzyliśmy na rówieśników, których rodzice pracowali za granicą, z której przywozili egzotyczne owoce i kolorowe ubrania.
Teraz te wszystkie dobra są na wyciągnięcie ręki, a mimo to, chomikujemy i gromadzimy wiele z nich. Niektóre wiążą się ze wspomnieniami, inne są pamiątkami z podróży, a jeszcze inne czekają na właściwy moment, by w końcu ujrzeć światło dzienne. Wyjątkowe ubrania na to, aż osiągniemy wymarzoną wagę, albo nadarzy się specjalna okazja, by w końcu je założyć. Lekkomyślne wyrzucanie przedmiotów jest nieekologiczne i bywa postrzegane nawet jako nieetyczne. Przecież są miejsca na świecie, gdzie panuje straszna bieda, ludzie nie mogą pozwolić sobie na kupno rzeczy, których my chcemy się pozbyć. To budzi poczucie winy, dlatego wolimy je schować, albo przekładać z miejsca na miejsca podczas cotygodniowych porządków.
Z drugiej strony nadmiar rzeczy powoduje wieczny bałagan i frustrację z nieestetycznego wnętrza. Nawet jeśli posprzątamy, duża ilość drobiazgów sprawia, że mieszkanie nie wygląda schludnie, i na próżno szukać w nim jakiegoś ładu. Piwnica, dno szafy, szuflady są miejscem, w których często chowamy niepotrzebne rzeczy, tylko po to, by zniknęły nam z oczu.
Zalety posiadania mniejszej ilości rzeczy
Zalety przestrzennego, uporządkowanego mieszkania z mniejszą ilość rzeczy są ogromne, dlatego warto się przemóc i pozbyć się nagromadzonych przez lata przedmiotów.
1. Mniej sprzątania. Kto ma dużą ilość bibelotów, ten wie, że wytarcie z nich kurzu zajmuje bardzo dużo czasu. Mniej ubrań, książek, ozdób spowoduje większą ilość miejsca w szafkach, szufladach, na półkach, czy w piwnicy i zaoszczędzi nam trudu podczas okresowych porządków.
2. Przestrzenne i uporządkowane wnętrze. Dużo trudniej o bałagan, jeśli w naszym wnętrzu jest mniej przedmiotów. Nawet jeśli nie sprzątaliśmy przez jakiś czas, z mniejszą ilością książek, ozdób i ubrań nasze wnętrze będzie wyglądało na zadbane.
3. Prostsze wybory ubraniowe. Mniejsza ilość ubrań i zachowanie zasad slow fashion, sprawią, że problem wyboru ubrań przestanie istnieć. Ubrania nie gniotą się wisząc ściśnięte na wieszakach i mamy jasny przegląd wszystkich naszych rzeczy.
4. Oszczędność czasu i pieniędzy. Czasu, bo mniej go poświęcamy na porządki, pieniędzy, bo wszystkie te drobiazgi kosztują i to nie mało. Jeśli podliczymy nasze roczne wydatki na takie rzeczy, wyjdzie z tego niezła sumka, którą moglibyśmy przeznaczyć na coś bardziej kreatywnego (remont, kurs językowy, podróże). To nie znaczy, że mamy zrezygnować z czytania, czy kupowania ubrań, ale róbmy to bardziej świadomie, zwracając uwagę na nasze rzeczywiste potrzeby. Sterta nieprzeczytanych książek czekająca aż znajdziemy wolną chwilę, nie spowoduje, że zaczniemy czytać więcej. Możemy częściej korzystać z biblioteki, albo dawać naszym książkom drugie życie przekazując je dalej.
Jak pozbyć się zbędnych rzeczy – moje sposoby
- Dla mnie najlepszą metodą jest sukcesywne usuwanie zbędnych przedmiotów z mojego mieszkania. Nie tylko od wielkiego dzwonu, podczas generalnych porządków. Gdy natrafiam na coś, co jest niepotrzebne, zniszczone lub zwyczajnie przestało mi się podobać, od razu staram się usunąć tę rzecz z mojego mieszkania. Ostatnio w związku z sezonem plażowym przejrzałam ręczniki i koce. Dwa koce i jeden ręcznik trafiły do kontenera na odzież używaną. Jeśli rzeczy są zniszczone i nie da się ich naprawić, bez zbędnych wyrzutów wyrzucam je do kosza na śmieci.
- Przeczytane książki, których nie chcę trzymać już w swojej biblioteczce bo mam ograniczoną ilość miejsca, oddaję do biblioteki. Wiele punktów ma specjalne kosze, do których możemy wrzucić niepotrzebne książki.
- Warto znaleźć lokalne grupy na Facebooku, na których zupełnie za dramo możemy wystawiać swoje rzeczy. Olsztyńska grupa znajduje się tutaj, ale bez większego problemu znajdziecie grupy skupiające oferty z Waszych miejscowości.
- Wystawiam rzeczy na sprzedaż na własnym fan page’u, Instagramie, blogu. Świetnie sprawdziła się wyprzedaż szafy, czy wymiana książkowa, dzięki którym szafa i biblioteczka zyskały więcej luzu. Wystarczy zrobić zdjęcia książek, ubrań i dodatków, podać informację odnośnie rozmiaru, stanu danej rzeczy i ceny wraz z kosztami wysyłki. Jest to znacznie szybsza i skuteczniejsza forma od wystawiania rzeczy na portalach aukcyjnych.
- Oddaję rzeczy na cele charytatywne. Na moim osiedlu jest organizowana cykliczna zbiórka odzieży dla potrzebujących. Gdy tylko pojawia się ogłoszenie, robię przegląd szafy i oddaję rzeczy, których już nie noszę. Możemy nawiązać kontakt z domem pomocy społecznej w naszym mieście, pamiętajmy tylko, by oddawane ubrania, zabawki, koce, czy pościel, były w dobrym stanie.
- Wrzucam ubrania do kontenerów na odzież używaną. Nie cieszą się dobrą opinią, bo odzież, która do nich trafia, często jest sprzedawana w second-handach, z czym ja w ogóle nie mam problemu. Cieszę się, że moje rzeczy idą dalej w obieg i mogą posłużyć innym. Czysto ekologiczne podejście, a że prywatna firma na tym zarabia? Tym lepiej.
Co zrobić, by z powrotem nie zacząć gromadzić rzeczy?
Mam nieduże mieszkanie – 46 m2 i muszę pilnować się, by go nie zagracić. Ze względu na blog, zadanie nie jest łatwe ponieważ potrzebuję różnych dodatkowych przedmiotów, które przydają się podczas blogowania – sprzęt fotograficzny (tutaj mój obecny zestaw), akcesoria do fotografii, książki, ubrania, rożnego rodzaju naczynia. Rzadko kupuję rzeczy służące tylko jako rekwizyty. Jeśli już decyduję się na jakiś przedmiot, to zastanawiam się, czy będę mogła zrobić z niego także prywatny użytek. Na przykład biała drewniana taca, która świetnie wygląda na zdjęciach, służy mi jako miejsce na książki. Świeczki i wazony kupuję w tylko w takiej ilości, bym mogła je trzymać na zewnątrz, a nie poupychane w szufladach. Większość z tych przedmiotów używam także na co dzień.
Jednym z najczęstszych zbieraczy kurzu są pamiątki z podróży. Lubimy te wszystkie słodkie pierdółki, jednak poustawiane na półkach bywają przyczyną naszej frustracji podczas sprzątania. Ciężko się rozstać z figurką z Egiptu, czy filiżanką z Maroko. Dlatego jeśli kupuję coś podczas podróży, to są to raczej rzeczy użytkowe. Z Chorwacji przywiozłam oliwę z oliwek, kosmetyki, dobre wino, z Tunezji koc z wielbłądziej wełny.
Jeśli w domu są dzieci, warto co jakiś czas przejrzeć ich zabawki. Te, które są zniszczone wyrzucamy, natomiast te, z których moje dziecko wyrosło oddajemy młodszym dzieciom w mojej rodzinie. Nie ma sensu wystawianie pojedynczych zabawek na sprzedaż, chyba że jest to coś większego i droższego. Za dużo z tym pracy. Możemy natomiast wystawić na jednej aukcji cały zestaw zabawek. Jeśli uda nam się sfinalizować transakcję, za jednym razem z domu ubędzie kilka, czy kilkanaście niepotrzebnych rzeczy. Podobnie możemy zrobić z biżuterią, czy ubraniami.
Przy okazji zabawek, zauważyłam, że sprzątanie co chwila porozrzucanych rzeczy po dzieciach nie ma większego sensu. To syzyfowa praca. Warto je sprzątnąć na koniec dnia, gdy dzieci szykują się do snu. W ten sposób zaczynamy dzień w uporządkowanym mieszkaniu i nie tracimy czasu na poranne sprzątanie. Dzieci co chwilę wyciągają nowe zabawki, nawet jeśli uczymy je odkładania ich na miejsce. Lepiej posprzątać raz, niż kilka razy bez trwałego efektu.
Kolejną kwestią, którą warto poruszyć są kosmetyki. Potrafimy gromadzić ogromne ilości różnych mazideł, jak gdyby miały one na zawsze zniknąć ze sklepowych półek. Kupuję kosmetyki wtedy, gdy zużyję poprzednie. Nie gromadzę zapasów. Dostaję czasem kosmetyki od różnych firm do przetestowania, więc coraz trudniej utrzymać porządek w kosmetyczce, ale sporo z nich rozdaję rodzinie lub znajomym. Czasem dorzucam je jako prezent, gdy nadarzy się okazja obdarowania kogoś bliskiego, komu takie kosmetyki się przydadzą. Staram się nie trzymać ich w domu, bo nie mam na to miejsca, mogłyby też przeterminować się, zanim bym je zużyła. Rodzina przeważnie chętnie przyjmuje takie upominki.
Następnym przydatnym nawykiem, dzięki któremu łatwiej będzie nam utrzymać porządek w mieszaniu, jest odkładanie rzeczy na miejsce, który pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu podczas późniejszych porządków i zachować czystość na dłużej. Wprowadziłam też krótkie piętnastominutowe porządki w ciągu dnia. W mój harmonogram dnia wpisane jest codzienne ogarnięcie mieszkania, zanim zabiorę się do pracy. W uporządkowanym pomieszczeniu pracuje się lepiej i spokojniej. Bałagan nie przypomina o sobie za każdym razem gdy wychylę nos zza klawiatury. Te 15 minut to niewiele, a komfort pracy jest znacznie lepszy.
Utrzymanie porządku na niewielkiej przestrzeni jest sporym wyzwaniem, dlatego staram się sukcesywnie pozbywać zbędnych przedmiotów. Dla mnie jest to klucz do sukcesu. Pilnuję także, by podczas zakupów nie dać się ponieść impulsom zakupowym, by nie znosić do domu zbędnych przedmiotów. Jestem ciekawa jakie są Wasze sposoby na przestronne i uporządkowane wnętrze oraz jak pozbywacie się niepotrzebnych ubrań, książek i bibelotów.
41 komentarzy
Wstrzeliłaś się Dorotko w idealny dla mnie moment z tym tekstem – przeprowadzamy się właśnie z mężem i synkiem na mieszkanie o podobnym metrażu i potrzebne mi jest miejsce i przestrzeń :) Na szczęście od dawna wyrzucam albo oddaję niepotrzebne rzeczy, wczoraj robiłam nawet takie generalne porządki ;) Wiele rad jednak jest bardzo przydatnych :)
Pozdrawiam, stała czytelniczka, która do tej pory się nie ujawniła ;)
Witam Cię Kasiu i bardzo się cieszę, że się ujawniłaś. Gratuluję przeprowadzki, to wymagające wyzwanie, ale za to urządzanie się w nowym miejscu jest super fajne. Ja od dłuższego czasu zbieram się do remontu kuchni. Powodzenia! :)
Mam podobny problem do Ciebie – małe mieszkanie i sporo sprzętu do pracy przy blogu, który gdzieś trzeba chować. Stojak z tłem, statyw, milion rekwizytów (nie potrafię się oprzeć nowej pięknej filiżance, która będzie tak pięknie wyglądać na zdjęciach!) – te rzeczy zajmują tyyle miejsca. Do tego jestem piekielnie sentymentalna, z czego próbuję się wyleczyć. Stara koszulka, którą dostałam na urodziny 5 lat temu? No jak ją wyrzucić, przecież to był prezent! Ale na szczęście powoli się tego oduczam i jest co raz lepiej :)
Ja akurat nie mam sentymentów jeśli chodzi o zbędne przedmioty. Zależy mi na przestrzeni w mieszkaniu chyba bardziej, niż na gadżetach, ale doskonale rozumiem, że innym może być znacznie trudniej pozbywać się pamiątek. Warto wtedy podchodzić do takich porządków małymi kroczkami. Na przykład pozbywasz się jednej rzeczy dziennie, albo najpierw tych, do których nie jesteś tak bardzo przywiązana. Z czasem powinno być łatwiej. Myślę też, że nie warto wyrzucać czegoś na siłę i potem tego żałować. Jeśli nie jesteś pewna swojej decyzji, włóż takie rzeczy do pudła i wynieś do piwnicy/garażu, tak by zniknęły z zasięgu wzroku. Po jakimś czasie może okazać się, że życie bez nich, było całkiem spoko. :)
Masz dużo racji :) Ostatnio w ten sposób pozbyłam się dwóch wielkich worków ubrań :) Kiedyś było mi szkoda, bo „w sumie jeszcze nie takie zniszczone”, albo najgorsze „to był mój ulubiony sweter w liceum, tyle wspomnień!”. Wszystko odleżało swoje na poddaszu, aż w końcu wystawiłam te ubrania na osiedlową zbiórkę dla potrzebujących. Ulga razy milion! :)
Super! :-)
W ciągu dnia salon pewnie jest pełen zabawek, co?:-) Też mamy dwa pokoje, troszkę większy metraż… Troszkę żałuję, że córka nie ma swojego pokoju, tylko śpi z nami. W sumie teraz jest to wygodniejsze, bo jest malutka…
Mój synek ma oddzielny pokój, więc to raczej u niego zalegają zabawki. Jest już starszy, więc to też inaczej, ale gdy był młodszy to zabawki były wszędzie. Też spał z nami w sypialni. :-)
Podziwiam Twoją systematyczność i skrupulatność. Kilka sposobów, które wskazałaś praktykuję z dużym powodzeniem. Poza sprzedażą, oddaję także rzeczy znajomym. Tak pozbywam się nietrafionych kosmetyków, biżuterii czy dodatków do domu, które już mi nie pasują, a u kogoś mogą świetnie się sprawdzić :)
Mam 55 metrów i narzekam. Niestety przyzwyczaiłam się, że z rodzicami mieszkało się w domu, gdzie każdy miał swój pokój, no i piwnica wielkości właśnie małego mieszkania. Można było trzymać wszystko. W mieszkaniu (niestety nie ma piwnicy) jest dużo, dużo gorzej. A jeszcze nie mamy dzieci i jeden pokój stoi wolny. Spróbuję się zainspirowac Twoim postem i zobaczymy co wyjdzie ;)
Warto nałożyć na siebie pewną dyscyplinę, wtedy w mieszkaniu pojawi się sporo luzu. U mnie 46m2, ale za to z piwnicą, która jednak się przydaje, choćby po to, by przechowywać w niej przetwory na zimę. :)
Mam takie pytanie całkiem na inny temat… Gdzie przechowujesz warzywa typu: ziemniaki, marchew, cebulę? Szukam jakiegoś fajnego rozwiązania…
Swego czasu wpadłam w szał zakupowy. Wynikało to z potrzeby zmiany szafy na mniejsze rozmiary i gryzie mnie to, że zamiast zabrać się od razu za pozbycie się tych ubrań, zawiozłam je do domu rodzinnego, gdzie mogłam je upchać. Teraz już rozważnie kupuję nowe rzeczy, zrezygnowałam z chorobliwego kupna książek i akcesoriów do zdjęć. Robię to bardziej przemyślanie, z kosmetykami z sukcesem prowadzę denko i od pół roku nic nie kupuję nadprogramowego. Muszę jeszcze spróbować Twoich rad i pozbyć sie rzeczy, które trzymam bo żal sie ich pozbyć. Wychodzi tu u mnie typowy chomik.
Super, że udaje Ci się trzymać ustalonych zasad. To, że przez jakiś czas trzymałaś ubrania w domu rodzinnym też jest dobrym rozwiązaniem, szczególnie wtedy, gdy ciężko nam się z czymś rozstać. Po jakimś czasie sentyment jest mniejszy i łatwiej przychodzi nam pozbycie się zbędnych rzeczy. :)
Wystawianie rzeczy na aukcjach i ich oddawanie to bardzo dobry pomysł. Moimi najlepszymi pamiątkami z podróży są zdjęcia ;-) Nie znoszę durnostójek i kurzołapek wycieczkowych i nie nabywam :-P I generalnie nie zagracam mieszkania, ponieważ w czystym i uporządkowanym znacznie lepiej mi się myśli :-)
„Durnostójki i kurzołapki” – super określenia. :)
Bardzo przydatny artykuł. Właśnie jestem na etapie pozbywania się niepotrzebnych rzeczy. Największy problem mam jednak z książkami. Trudno mi się z nimi rozstać. Drugi problem to zabawki i różne niezbędne „skarby” dzieci (Przed nadmiarem zabawek w mieszkaniu ratuję się tym, że pakuję do pudełek i wynoszę do piwnicy, a po jakimś czasie wymieniam).
Największe wyzwania przy takim pozbywaniu się rzeczy to: „Jeszcze się przyda…”, „Szkoda tego…”, „Całkiem niezniszczone, jak schudnę, to jeszcze mogę założyć…” itp. itd. :)
Wymienianie zabawek to świetny pomysł!
Ten pomysł sprawdza się w praktyce. Jeśli się na jakiś czas wyniesie się zabawki, to później dzieci znów cieszą się tymi zabawkami jak nowymi. :) A w mieszkaniu mniej rzeczy. :)
Świetny wpis! Niby wszyscy znamy te „zasady”, ale jakoś w życiu codziennym bardzo często się o nich zapomina… Moim sposobem na impulsywne zakupy jest tworzenie list. Jeśli coś bardzo wpadnie mi w oko, to staram się nie szaleć i nie lecieć od razu do kasy, tylko zapisuję sobię to rzęcz. Jeśli po jakimś czasie nadal uważam, że mi się przyda, to kupuję. Podobnie z kosmetykami, jak coś wykończę, to patrzę na listę i dopiero wtedy kupuję kolejny produkt ;) Co do książek, to właśnie mam w planach pozbyć się niebawem co najmniej paru sztuk ;)
Listy dla mnie też są wybawieniem. :-)
Ile kosztował stolik?
Ok. 1000 zł. Jest zrobiony z dębu. :-)
Dziękuję
myślę, że rady przydadzą się nie tylko do małego mieszkania :)
Myślę, że idealnie udało Ci się rozpracować przyczyny ,,zbieractwa”. To właśnie przez wyrzuty sumienia nie wyrzucam wielu rzeczy: bo ktoś mi to podarował i chciał mi sprawić przyjemność, a w tym to byłam w niezwykłym miejscu i tak odzywa się moja sentymentalna natura. Podobnie jest z odniesieniem się do przeszłości, jeśli nie miało się dostępu do zbyt wielu upragnionych rzeczy. Jednak chyba dorosłam, bo wspomnienia i zdjęcia są najlepszymi pamiątkami z cudownych czasów, gdy mniej miałam, a więcej przeżywałam :)
Chowałam dzisiaj wyprane ubrania do szafy i przeraziłam się stosem spodni i koszulek. Przyznaję, mimo pewnego ukłucia bólu wolałam, kiedy na tej kupce leżała połowa z tych ubrań co teraz. Muszę nad tym popracować, za dużo tego nagromadziłam pod przykrywką, że potrzebuję.
Po pierwsze – niedawno odkryłam Twojego bloga i od razu powędrował na listę ulubionych :)
W kwestii posta – stare koce i ręczniki najlepiej oddać do schroniska dla zwierząt. Zawsze potrzebne są im na zimę, a taki stary ręcznik pewnie nie znajdzie nabywców w second handzie (jeśli tam trafi z kontenera).
Chciałabym móc tak postępować z kosmetykami, że nie robię zapasów, ale niestety mieszkam poza Polską gdzie o kosmetyki pielęgnacyjne z dobrym składem i w przystępnej cenie dość trudno, więc każdy przyjazd do kraju to robienie zapasów na kilka kolejnych miesięcy :/
To tak naprawdę bardzo powszechny problem. Myślę, że dotyczy tak samo małych jak i dużych mieszkań czy nawet domów. Trudno się pozbywać nagromadzonych przedmiotów, ale kiedy zrobi się gruntowne porządki i bez zbędnych sentymanetów pozbędzie wszystkiego co nie jest nam potrzebne człowiek bardzo odżywa. Nie jestem za zupełnym minimalizmem. Lubię mieć zapas jedzenia, kosmetyków pierwszej potrzeby czy środków czystości. Robienie mądrych zapasów pozwala też na duże oszczędności. Faktycznie super sposobem na ogarnięcie bieżących „śmieci” są 15 minutowe porządki. Wydaje mi się, że trzeba znaleźć swój własny poziom minimalizmu w domu i otaczać się taką ilością rzeczy, która nie powoduje dyskomfortu.
Brawo za podejście do kontenerów na odzież używaną :) Nie rozumiem takiego podejścia, że ktoś nie wrzuci tam ciuchów, bo jakaś firma a nuż na tym zarobi (z pewnością jakieś wielkie pieniądze) ;) A niech tam, dorzucę się do tej ich fortuny moimi starymi dresami!
Ja staram się co jakiś czas ptrzechodzić przez mieszkanie – i co nie chcę wyrzucić ale nie za bardzo potrzebuję ląduje na OLX . :)
Jeżeli chodzi o podróże, to ja nigdy nie miałam ciągutek do przywożenia pamiątek. Po pierwsze szkoda mi pieniędzy na kurzołapacze, po drugie zdecydowałam się na zdjęcia. Wychodzę z założenia, że świat jest piękny i być może już nie wrócę dwa razy w to samo miejsce, ale będę zwiedzać kolejne. Dlatego nie krępuję się i fotografuję dużo. Sporo zdjęć wywołuję i to dla mnie najlepsza pamiątka :)
Zdecydowanie pokochałam Cię od pierwszej wizyty na twojej stronie! Oprócz pomocy w udoskonalaniu mojego bloga, otrzymuje jak na tacy pomoc z kategorii beauty i home a do tego jeszcze jedzenie. Jesteś niesamowita !
Bardzo dziękuję za miłe słowa. :-)
Fajny post, choć co do małego mieszkania – co mam powiedzieć ja, posiadaczka kawalerki z kuchnią i łazienką o całkowitej powierzchni 27 metrów? ;) To dopiero jest wyzwanie! Któremu jeszcze nie podołałam, ale się staram ;)
Ja też mam małe mieszkanie i pomoc znalazłam w Less Mess Storage :) wynajęłam tam pomieszczenie i chowam zbędne sezonowe graty – rower, narty a i zapasy suchych produktów :) Przy niedzielach niehandlowych jak czegos zabraknie to jade do swojego magazynu :) Na prawde polecam. Tym bardziej, ze mają dostep 24/7 i nie czuje sie ograniczona jak czegoś potrzebuje.
Hehe..wraz z żoną zrobiliśmy tak samo, wynajęliśmy mały magazyn w Less Mess na typowo sezonowe rzeczy, bądź takich co do których nie jesteśmy pewni np. jakieś lampy coś, tym sposobem zwolniło się trochę miejsca w garażu :)
W tym roku jak uporządkowałam szafę i oddałam niepotrzebną odzież w ramach Pomaganie przez ubranie postanowiłam, że będę się kierowac minimalizmem. Kilka rzeczy, które mogę ze sobą zestawiać, a nie upychanie w szafie ogromu ubrań, z których większość zakładam około dwa razy.
Właśnie też kocham porządek w domu, dlatego zdecydowałam się na wynajem powierzchni w Less Mess. Fajna alternatywa na komórkę lokatorską. Płace grosze, a mam dostęp 24H i o każdej porze mogę wkładać i wyjmować rzeczy.
przeprowadzka to koszmar nad koszmarami, dlatego sama juz tego nie robię tylko pomaga mi firma wiki przeprowadzki. wygoda 100%
Minimalizm to podstawa zachowania porzadku w mieszkaniu, bez wzgledu na jego wielkość. Gromadzimy za dużo rzeczy wokół siebie, a wtedy trudniej o porządek.