fbpx

Przewodnik po slow food – jak zacząć odżywiać się zdrowo

by Dorota Zalepa
29 komentarzy

Slow food zainteresowałam się kilka lat temu, a na dobre zagościło w moim domu dzięki programowi Wiem, co jem i książce Zamień chemię na jedzenie. Z sentymentem wspominam moje dzieciństwo, mimo że czasy PRL-u nie były łatwe, to jednak rodzice i dziadkowie starali się, by niczego nam nie brakowało. Był własnej roboty twaróg, jajka od szczęśliwych kur, własne ziemniaki, truskawki, agrest, a na święta rodzice oprawiali świniaka. Mleko kupowaliśmy w szklanych butelkach, dostępne były dwa rodzaje, które różniły się kolorem kapsli. Z tłustego mleka z łatwością można było przygotować zsiadłe mleko, idealnie pasowało do podsmażanych ziemniaczków.

  • Doświadczenia naszych dziadków

Pamiętam rozmowę ze starszym, na moje oko 70 letnim, zadbanym i bardzo sprawnym panem, który czekał wraz ze mną w kolejce do lekarza. Swoją drogą starsi ludzie wydają się bardziej otwarci i chętnie opowiadają o swoim życiu. Trudno nawiązać taki kontakt z młodszym pokoleniem. Opowiadał jak jego odżywianie wyglądało kilkadziesiąt lat temu – powietrze było czyste, a owoce można było jeść prosto z krzaka. Opowiadał o klimacie, który w ostatnich latach bardzo się zmienił, o ciepłych majowych wieczorach i wiosennych burzach, bujnej roślinności i bogatych zbiorach. Od razu z sentymentem przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa. Moi dziadkowie uprawiali ziemię i przygotowywali posiłki z własnych zbiorów. Nadwyżki babcia sprzedawała na targu. Pokolenie moich dziadków to ludzie, którzy dłużej cieszyli się zdrowiem, niż kolejne pokolenia. Nie dokuczały im choroby cywilizacyjne typu alergia, choroby autoimmunologiczne, czy nowotwory. Dziś już maleńkie dzieci chorują bardzo poważnie.

 

  • Zdrowy rozsądek

Do tematu zdrowego odżywiania podchodzę zdroworozsądkowo. Nie znam wszystkich składników dodawanych przez producentów w fazie produkcji, niektóre z pewnością nie są szkodliwe, inne mogą szkodzić przyjmowane w dużych ilościach (jak wszystko z resztą). W razie konieczności sprawdzam je przy pomocy aplikacji eFood, jednak ta konieczność występuje stosunkowo rzadko, bo staram się przede wszystkim wybierać jak najkrótsze składy na etykiecie danego produktu. Jeśli kupuję jogurt to tylko naturalny zawierający w składzie jedynie mleko i żywe kultury bakterii, bez mleka w proszku i wsadów owocowych, które prawie nie zawierają owoców a jedynie sztuczne aromaty i syrop glukozowo-fruktozowy. Używam cukru trzcinowego nierafinowanego jedynie do kawy, herbatę słodzę miodem. Korzystam z możliwości zakupu jajek bezpośrednio od gospodarza.

 

  • Produkty ekologiczne i kooperatywy spożywcze

Nie zawsze sięgam po ekoprodukty, warto pamiętać, że nie zwalania to nas ze sprawdzania składów, bo nie wszystkie produkty, które wyglądają na ekologiczne są certyfikowane. Niektóre są jedynie chwytem marketingowym, a wyraz ekologiczny użyty jest w innym kontekście. Ekologiczne produkty powinny zawierać 95% składników pochodzących z rolnictwa ekologicznego – niemodyfikowanych genetycznie, uprawianych bez sztucznych nawozów. Produkty ekologiczne są droższe, nie zawsze dostępne, ale staram się zaopatrywać u mniejszych dostawców, lub bezpośrednio w gospodarstwie rolnym. Tutaj z pomocą przychodzi siostra, która mieszka na wsi. W wielu miastach Polski istnieją kooperatywy spożywcze zrzeszające zarówno rolników jak i konsumentów, którzy chcą nabywać produkty bezpośrednio od gospodarstwa omijając w ten sposób pośredników. Korzystają na tym obie strony, konsumenci kupują taniej, a rolnicy mogą więcej zarobić nie dzieląc się zyskiem z dystrybucją. W Olsztynie pomału powstaje taka grupa, na razie projekt jest jeszcze w powijakach, ale liczę na to, że się rozwinie.

 

  • Własne uprawy

Dzięki uprzejmości rodziców męża, mamy wydzielony kawałek działki, na której uprawiamy własne warzywa i owoce. Sok z jabłek wyciśnięty przez sokowirówkę smakuje obłędnie i dokładnie wiem, że nie zawiera nic innego oprócz soku z jabłek. Co roku mamy własną fasolkę szparagową, marchew, buraki, cukinie, czy ogórki. W przyszłym roku planuję plantację pomidorków na własnym balkonie. Już nie pamiętam też kiedy kupowałam dżem w sklepie.

 

  • Slow food vs fast food

Slow food to także samodzielne przyrządzanie posiłków i rezygnacja z jedzenia typu fast food. Fajnie wyskoczyć czasem do restauracji na obiad, nie mam zamiaru z tej przyjemności rezygnować, zmiana otoczenia jest czasem wskazana, poza tym umówmy się, nie zawsze mamy ochotę gotować w domu. Bywa jednak, że jedzenie na mieście kończy się bólem brzucha i niespodziewaną wizytą w toalecie. Organizm, który przestawia się na zdrowe jedzenie, trudniej znosi to, które zawiera więcej niezdrowych składników – na przykład mieszanki przypraw z glutaminianem sodu. Warto sprawdzić ofertę danej restauracji choćby w Internecie, jednak i tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy jedzenie, które nam serwują jest przygotowane ze świeżych składników.

 

  • Chwile słabości i ogólny rozrachunek

Nie popadam w skrajności i zdarza mi się jeść niezdrowe rzeczy. W chwilach kryzysu odkręcam słoik z nutellą i pochłaniam kilka łyżeczek, albo robię naleśniki z czekoladą. Nie do wszystkich potraw używam mąki pełnoziarnistej i wypiję czasem coca-colę, ale większość produktów, które kupuję ma dobry skład. Te drobne wybory składają się na całokształt odżywiania mojego i mojej rodziny. Wydawałoby się, że to zbyt trudne przedsięwzięcie, nie każdy ma czas i chęci czytać składy napisane drobnym druczkiem na etykiecie, ale uwierzcie mi, że z czasem cały proces znacznie się skraca. Wrzucam do koszyka sprawdzone produkty (tutaj macie listę produktów mlecznych, a tu kasze, musli i bakalie) i moje zakupy wcale nie trwają długo, choć zazwyczaj nie robię ich w jednym sklepie. Doszłam do takiej wprawy, że nie odczuwam żadnego dyskomfortu związanego ze zmianą nawyków żywieniowych. Mało tego, dania przygotowane ze zdrowych i naturalnych składników są nie tylko bardziej wartościowe ale także o wiele smaczniejsze. Nareszcie czuję prawdziwy smak potrawy, który nie jest zagłuszany ulepszaczami.

 

Dajcie znać czy temat slow food jest Wam bliski, czy raczej nie zaprzątacie sobie nim głowy. Jakie macie patenty na to, by zaopatrywać się w zdrowe produkty? Albo inaczej, jakie największe przeszkody napotykacie na drodze do zdrowego odżywiania? Jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń.

 

Dzielenie się jest dobre, więc jeśli wpis okazał się przydatny, podzielcie się nim ze swoimi znajomymi, korzystając z przycisków poniżej. Będzie mi bardzo miło. Dziękuję. :)

Jeśli podobał Ci się wpis, proszę udostępnij go dalej. Dziękuję! :)




Podobne wpisy

29 komentarzy

daywithcoffee 16 października 2015 - 18:55

Wieś zawsze kojarzy mi się ze zdrowym jedzeniem i powolnym życiem. Tak jest do dziś – od dzieciństwa mogę jeść właśnie takie owoce i warzywa jak Ty kiedyś, a mleko 100% eko jest od babci:) Piękne to!

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 października 2015 - 18:58

To ogromne szczęście mieć na co dzień dostęp do naturalnego i zdrowego jedzenia. Dlatego tak marzy mi się domek na wsi. :)

Odpowiedz
Smok 16 października 2015 - 19:43

Marzy mi się ogródek warzywny :) Może kiedyś! Jak przeszłam na dietę wegańską to moje odżywianie zdecydowanie jest bardziej „slow”. Dobra rzecz, można się nauczyć gotować :)

Odpowiedz
Alexandra 16 października 2015 - 20:41

Utożsamiam się z Twoim podejściem. Moją przeszkodą jest mieszkanie w akademiku i brak warunków do swoich małych upraw. :(

Odpowiedz
Dessideria 16 października 2015 - 22:23

Ja już przeszam przez te etapy opisane w poście. Teraz próbuję dalszych etapów zdrowego życia, to uzależnia ;)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 16 października 2015 - 22:49

Dalszych etapów? Możesz rozwinąć temat? Jestem bardzo ciekawa jak to u Ciebie wygląda. :)

Odpowiedz
Dessideria 17 października 2015 - 08:40

Np. co rano na czczo piję wodę z cytryną i miodem, ograniczyłam spożywanie mięsa a więcej staram się jeść warzyw, jem dużo kiszonek, i wiele innych nowych przyzwyczajeń :)

Odpowiedz
Beata Redzimska 17 października 2015 - 01:57

Do slodzenia uzywam syropu z agawy, ma duza moc slodzaca i bardzo niski IG (indeks glikemiczny), czyli nie powoduje gwaltownego skoku poziomu cukru we krwi, co nie meczy trustki. Bo niestety rak zywi sie cukrem, a to bolaczka naszych czasow. Pozdrawiam serdecznie Beata

Odpowiedz
monikamodz 17 października 2015 - 09:08

Podzielam Twój pogląd. Staram się żywic siebie i moja rodzine produktami mało przetworzonymi o krótkim składzie, chociaż zdarzają się czasem odstępstwa – np. Płatki śniadaniowe syna, budynie w proszku (ale nie te typu słodka chwila tylko do gotowania). Od wiosny praktykuje przyrządzanie zielonych smoothies, które wszyscy lubimy. Temat słów food i zdrowego jedzenia jest warty propagowania, bo wielu, zwlasza bardzo młodych ludzi, nie wiem o tym zbyt wiele. Pozdrawiam!

Odpowiedz
Dorota Zalepa 18 października 2015 - 18:49

Budyń waniliowy w prosty sposób przygotujesz sama, wystarczy mleko, mąka ziemniaczana i jajka, przepis pojawił się już kiedyś na blogu – http://bit.ly/1NiVnsJ. Wczoraj robiłam, jest naprawdę pyszny, a jak dodasz łyżkę kakao, będzie czekoladowy. O płatki śniadaniowe też toczę walkę z synkiem, którą niestety często przegrywam. W tym konkretnym przypadku moje argumenty nie pomagają, synek nie lubi owsianki i koniec. Wybieram jednak płatki kukurydziane z całkiem dobrym składem, ale czasem dorzucę mu kilka kulek tych czekoladowych.

Odpowiedz
500dnidoslubu 17 października 2015 - 11:40

przeszkody? brak czasu;p aczkolwiek ostatanio staram się, by moje posiłki były przygotowywane nie tylko szybko ale i ze zdrowych,nieprzetworzonych produktów (taki, powiedziałabym fast food na zdrowo ;p)

Odpowiedz
Karola Franieczek | Życie Me 17 października 2015 - 11:54

Dla mnie największą przeszkodą jest czas, którego czasami brakuje na przygotowanie takich potraw, jakie bym chciała i ostatecznie wychodzi coś na szybko i nie zawsze zdrowo. Ale, nie słodzimy kawy i herbaty. Pijemy kawę zbożową. Mamy to szczęście, że babcia męża ma na wsi biegające wokół domu kury, więc dostęp do świeżych jaj, czy mięsa drobiowego jest. Do tego warzywa z ogródka. Chociaż tyle, co i tak dużo daje. :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 18 października 2015 - 18:53

Karola jest naprawdę dobrze. Masz dostęp do świeżych warzyw, owoców, jaj i mięsa, do tego zmieniasz drobne nawyki żywieniowe (ja nadal słodzę kawę cukrem), to dużo daje. A poza tym świadomość, którą masz to już połowa sukcesu, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, ile śmieciowego jedzenia spożywają i jak wpływa ono na ich zdrowie.

Odpowiedz
Ania Legenza 17 października 2015 - 13:38

Widzę, że do zdrowszego odżywiania zainspirowały nas te same rzeczy – program Wiem, co jem i książka Zamień chemię na jedzenie. U mnie nie jest jeszcze idealnie i na fast food pozwalam sobie za często, ale robię wszystko by małymi krokami to zmienić. Jednak zwiększona świadomość i wyeliminowanie wielu produktów dzięki temu, że patrzę na skład, wiele zmieniło. A zdrowe jedzenie wcale nie jest trudne w przygotowaniu, ani czasochłonne. I za to jeszcze bardziej je lubię :)

Odpowiedz
Dorota Zalepa 18 października 2015 - 19:02

Dla mnie też zmiana odżywiania nie jest bardzo uciążliwa. Fakt, robię zakupy w kilku sklepach, a nie w jednym, ale z czasem wyrobiliśmy sobie z mężem taki system, który się sprawdza. Kupuję większą ilość mięsa, po które jeżdżę na koniec miasta i mrożę, pieczywo kupuję z lokalnej piekarni gdy odprowadzam dziecko do szkoły, warzywniak odwiedzam raz na kilka dni, w spożywczaku kupuję sprawdzone produkty, obiad przygotowuję na dwa-trzy dni. Fast-foody zdarzają się rzadko, zawsze po nich mam jakieś rewolucje żołądkowe, ale na pizzę w ulubionej restauracji chętnie sobie od czasu do czasu pozwolę! :)

Odpowiedz
Świnka 17 października 2015 - 15:41

Super! Chętnie poznaję wszelkie nowinki z tej tematyki ;)

Odpowiedz
Iza 17 października 2015 - 16:29

Podoba mi się takie podejście. Fakt, że przyznajesz, że czasami wypijesz colę tylko bardziej uwiarygadnia Twoje podejście do jedzenia. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. :)

Odpowiedz
Kasia 17 października 2015 - 21:36

Tematyka slow food jest obecna w moim życiu już od około 10 lat, przyszła wraz ze zmianą stylu życia związaną z zapisaniem się na siłownię i wegetarianizmem, ale na dobre rozgościła się gdy poznałam mojego chłopaka. Od tej pory razem zmieniamy naszą kuchnię, wymieniamy produkty, eliminujemy szkodliwe substancje (np.: glutaminian, aspartam, produkty modyfikowane genetycznie, tłuszcze utwardzane etc.), wprowadzamy duże ilości przypraw i ziół, zmieniamy przepisy i nawyki, eksperymentujemy i wspólnie gotujemy. Choć nadal uwielbiamy pizzę z ulubionej pizzerii :) a ja ubóstwiam wręcz czekoladę :) – we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek.

Jeżeli chodzi o zamienniki cukru – polecam erytrol.
Zakupy najczęściej robimy na bazarku, w Topazie, sklepie zielarskim lub… na allegro :)
Cieszę się, że propagujesz pozytywne wzorce i wartości, mało ich mamy obecnie.

Pozdrawiam

Odpowiedz
Dorota Zalepa 18 października 2015 - 19:05

Z czekoladą też przegrywam, jeśli jest w domu, nie ma siły, która mnie powstrzyma od jej zjedzenia. Pocieszające jest to, że kupuję ją rzadko, więc czego oczy nie widzą… :) Pozdrawiam! :)

Odpowiedz
moje IDEALIA 18 października 2015 - 11:31

Ja nie jestem zafiksowana na punkcie zdrowego odżywania, ale jeśli mam wybór zawsze sięgam po produkty z krótszym składem i mniejszą ilością „ulepszaczy”. Ponad to moja spiżarnia wypełniona jest domowymi przetworami, które są smaczniejsze, zdrowsze i bardziej pełnowartościowe.

Odpowiedz
Kaś. Klub Kosmetyczny 18 października 2015 - 20:14

Miałam kilka podejść do slow food, rok temu nawet byłam na genialnych warsztatach kulinarnych. Mam tylko jeden problem: brak czasu. Czasem i brak chęci po cięzkim dniu.

Odpowiedz
jamaska 18 października 2015 - 21:43

Czytam etykiety, ograniczyłam sól na rzecz ziół, pomału odstawiam mięso. Grzeszę czekoladą i lodami :P

Odpowiedz
Marcela 19 października 2015 - 07:03

My z mężem robimy latem i jesienią „domowe fast foody”, czyli po prostu przetwory :) Stosunkowo niedużo czasu poświęconego na to w kilka letnich popołudni pozwala potem otworzyć słoik domowego sosu słodko-kwaśnego, leczo czy przecieru pomidorowego i mieć pyszny i zdrowy obiad w 15min.

Odpowiedz
Anna Jędrzejewska 19 października 2015 - 15:44

Temat slow food jest mi jak najbardziej bliski, ale trudno mi jest przekonać do moich zdrowych wyborów męża i dziecko, tylko czasami uda mi się coś przemycić, ale najczęściej marudzą, albo w ogóle nie chcą tego jeść (np. makaron razowy, czy ogólnie wypieki z użyciem mąki razowej). Często kończy się tym, że gotuję dla siebie co innego (zdrowszego), a dla nich „normalny” obiad :( Walczę z tym, ale efekty są marne :( Za to w tym roku mam sporo własnej roboty soku z aronii, suszonej mięty, jabłek i grzybów, musów z jabłek i to akurat w miarę akceptują :)

Odpowiedz
Olga Pietraszewska 19 października 2015 - 21:48

Temat zdrowego odżywiania, czy też slow food jest mi bardzo bliski, o czym już zresztą wiesz. Lubię wiedzieć, co wkładam do koszyka w sklepie, co trafia na mój stół, czy to, co podaję do jedzenia córce, jest na pewno wartościowe i pozbawione nadmiaru chemicznych dodatków. Należę do kooperatywy spożywczej i korzystam z możliwości kupowania ekologicznej żywności w niższej cenie. Ale często też zaglądam do małych osiedlowych warzywniaków, szerokim łukiem omijając stoiska owocowo-warzywne w marketach. Czytam etykiety produktów i nawet lubię to robić i podobnie, jak Ty, sięgam po produkty, które już znam. Najczęściej gotuję w domu, tworząc potrawy od A do Z. Nie pamiętam już, jak smakuje ciasto z cukierni, a zup z proszku nie jadłam nawet na studiach :)
Cieszę się, że moje starania o zdrowe odżywianie docenia mój mąż. Kilka dni temu na śniadanie usmażyłam naleśniki i podałam je z dżemem z borówek, które sama nazbierałam na działce u znajomego i sama ten dżem też przygotowałam. Mąż stwierdził, że nie ma możliwości, aby taki sam dżem gdziekolwiek kupić. Dla mnie to mega motywacja do tego, by dalej podążać drogą slow food. Nawet jeśli czasami jest ochota na to, by zgrzeszyć :)

Odpowiedz
Magdalena Widłak-psychetee.pl 20 października 2015 - 15:20

Zdrowe odżywianie to coś, czego powinno się nas uczyć w domu, a na drugim miejscu w szkole. Niestety często dopiero gdy dorośniemy i coś zaczyna nas boleć, zaczynamy szukac informacji.
Ja stosuje triki takie jak Ty. Nie kupuje niczego co ma aspartam (jeden z najtańszych słodzików, który ma ok 140 skutków ubocznych włacznie z utratą słuchu czy wzroku), gklutaminian sodu, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcze trans i inne tego typu.

Staram się kupować świeże produkty (warzywa i owoce), poza tym jem cieciorkę, kasze (gryczana, jęczmienna), soczewicę, gotuje zdrowe zupy.

Nie kupuję mieszanek ziół bo zawierają wiele szkodliwych składników. Niemal zrezygnowałam z soli.

Ograniczyłam bardzo mocno pieczywo a jeśli sobie na nie pozwalam to jest to tylko ciemne pieczywo na zakwasie, ze sprawdzonej piekarni.

Ograniczyłam mięso, ponieważ w obecnych czasach produkty odzwierzęce są najbardziej niezbezpieczne dla organizmu (nie znamy ich pochodzenia, dodaje sie do nich mnóstwo antybiotyków, myje silnymi detergentami, barwi toksycznymi barwnikami), na marginesie czy wiecie, że bardzo duża mięsa w Polsce pochodzi z USA?

Dbam o to by w mojej diecie było jak najwięcej warzyw oraz błonnika, bo to jest to czego ludzki organizm potrezbuje najbardziej, na kolejnym miejcu sa owoce:)

Wprowadziłm do codziennej diety smoothies, które spprawdzają się rewelacyjnie w trasie czy w upalne dni.

Troche tego jest więc dam szanse innym ;)

Odpowiedz
by Kamila 26 października 2015 - 19:46

Kiedyś nawet to co było niekoniecznie jakieś super zdrowe miało jakiś większy rytuał przygotowania np. frytki. Pamiętam, że jadło się je tylko kilka razy w roku. Babcia obierała ziemniaki, musiała je przecież najpierw dobrze umyć, a potem spędzić czas na owe obranie…co powodowało, że to już była jakaś aktywność fizyczna i zmniejszony dostęp do takiego „dania”. Dziś ludzie kupują frytki z mąki ziemniacanej w markecie i jedzą je codziennie myśląc, że skoro nie przyrządzą ich w głebokiem oleju to są zdrowe.

Kiedyś się gotowało i jadło wolniej. Przy stole, ale nie przed telewizorem. Jadło się z większą uważnością. Dziś się połyka w pośpiechu. Kiedyś był ptyś i mała oranżada w butelce szklanej i były dostępne co jakiś czas. Dziś napoje stoją w każdym domu, a maeketingowcy potrafią nawet wmówić nam, że pijemy wodę pijąc słodzony napój. Dziś potrzebna jest ludziom przede wszystkim świadomość żywieniowa, a tego nie wszyscy chcą się nauczyć. Niestety.

Odpowiedz
Kill Bill 3 listopada 2015 - 19:54

Przetworzona żywność ma to do siebie, że pobudza w mózgu ośrodek odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności, więc zwykły kowalski mając do wyboru np. grykę z warzywami i hamburgera wybierze to drugie. Znam chłopaka, ma 4 lata, to syn Joanny Wilson. Oni cały czas są raw food, czyli jedzą tylko surową żywność roślinną. W praktyce to tylko warzywa, owoce, nasiona i orzechy. Efekt taki, że ona będąc około 40-ki wygląda kapitalnie, a on bez białka zwierzęcego jest wyższy od swoich rówieśników. Ja też wskoczyłem na surowe roślinki i poleciłbym to każdemu.

Odpowiedz
Manuela 22 listopada 2023 - 22:51

Czy jak mam slow cooker Lauben to to już jest slow food?
A tak poza tym to masz bardzo ładny estetyczny blog :)

Odpowiedz

Zostaw komentarz