Siedzący tryb życia i spędzanie wielu godzin przed komputerem negatywnie odbijają się na zdrowiu. Kiedy pracowałam na etacie, najbardziej doskwierał mi brak ruchu. Nie mogłam wyjść w trakcie pracy na spacer, odejść od biurka na mały rozruch, czułam się przeciążona obowiązkami i przytłoczona długimi godzinami w biurze. Odliczałam czas do wyjścia z biura, a gdy przychodziła wiosna, wykorzystywałam każdą sposobność, by choć na chwilę wyjść na zewnątrz.
Wielogodzinne siedzenie przy biurku dawało o sobie znać. Po kilku miesiącach, a potem latach doszły pewne dolegliwości zdrowotne – bóle pleców, mięśni szyi i problemy z krążeniem, ale to nie było najgorsze. Doszła także… apatia i chroniczne zmęczenie. Mimo że osiem godzin spędzałam w pozycji siedzącej – wydawałoby się, że przecież to żaden wysiłek – wracałam do domu zupełnie pozbawiona energii, nie miałam siły na zabawę z dzieckiem, spacer, czy gimnastykę. Zamierałam bez ruchu przed telewizorem, by następnego dnia znowu zwlec się z łóżka do pracy. Po trzech latach opuściłam firmę, doszłam do wniosku, że praca biurowa jest nie dla mnie i założyłam własną działalność, a po jakimś czasie także bloga.
Praca w domu ma swoje minusy
Obecnie praca nad blogiem wchodzi w zakres działalności mojej firmy, ale jest na tyle przyjemna, że nie odczuwam jej jako obowiązku, ale jako realizację swojej pasji. Mówi się, że gdy uczynisz ze swojej pasji pracę, nigdy nie będziesz musiał pracować. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem do końca, bo pracy nad blogiem jest bardzo dużo. Jednak ta działalność daje mi wolność. Mogę wyjść w ciągu dnia na mały spacer, pracować w dowolnym miejscu – nie musi to być jedynie moje mieszkanie – mogę zabrać ze sobą laptopa i aparat na wakacje. Mogę w trakcie pracy wyskoczyć na trening lub poćwiczyć w domu.
Ma to oczywiście swoje minusy, bo potrzeba dużej samodyscypliny i dobrej organizacji pracy, by zrealizować wszystkie ustalone zadania. Rzeczywistość wygląda tak, że często spędzam przed komputerem więcej niż osiem godzin etatowych i muszę się bardzo pilnować, by nie być online przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dodatkowo wszelkie powiadomienia w telefonie skutecznie rozpraszają moją uwagę, a obowiązki domowe nie pozwalają skupić się wyłącznie na pisaniu. Wychodząc do biura zostawiałam wszystkie sprawy domowe i mogłam skupić się wyłącznie na pracy. Pracując w domu, niestety tak nie jest. Są obowiązki, których nie da się pominąć. Obiad, zakupy, pranie, sprzątanie, wszystko to wykonuję pomiędzy zadaniami firmowymi. Nie potrafię spokojnie pracować, gdy wiem, że czeka na mnie sterta naczyń do zmywania.
Praca przeplata się z życiem osobistym, dzięki czemu mam czasem wrażenie, że nigdy się nie kończy. Bóle pleców wciąż mi doskwierają, szczególnie wtedy, gdy nie dbam o odpowiednie przerwy. Bywało, że praca nad blogiem pochłaniała mnie do tego stopnia, że w domu byłam obecna jedynie ciałem. W końcu postanowiłam coś zmienić. Wykorzystać tę wolność, którą daje prowadzenie własnej działalności i skradać w ciągu dnia kilka chwil na wysiłek fizyczny.
Jak zachowuję dobrą formę?
Mój organizm wręcz domaga się porządnej dawki ćwiczeń. Potrzebuje równowagi pomiędzy pracą umysłową, a pracą fizyczną. Zaczęłam wprowadzać w życie zasady, które doskonale znam, ale byłam zbyt leniwa, by wdrożyć je w życie. Zasady te są proste, wielokrotnie o nich pisałam na blogu, ale wymagają od nas systematyczności. Bardzo przyczyniły się do poprawy mojego komfortu pracy i odpoczynku.
- Przesiadłam się z kanapy do biurka (80% czasu pracy z laptopem wykonuję przy biurku). Półleżąca pozycja na kanapie wcale nie jest dobra.
- Przestałam pracować w łóżku w piżamie. Gdy pierwszą rzeczą jaką wykonywałam rano, było włączenie laptopa, potrafiłam tak spędzić kilka godzin jedynie na kawie. Czas przeciekał mi przez palce, zabijałam głód jakimiś szybkimi, przeważnie niezdrowymi przekąskami, a mieszkanie do południa było nieogarnięte. Rozbijało mi to cały dzień i szybko traciłam siły.
- Zaczynam dzień od porządnego i zdrowego śniadania, po czym przechodzę do ogarnięcia przestrzeni mieszkalnej, tak bym mogła zacząć działać w czystym pomieszczeniu.
- W ciągu dnia przerywam pracę na zdrowe posiłki i spacery. Biegam i jeżdżę na rowerze. W mojej okolicy są przepiękne ścieżki rowerowe, które w dużej mierze przechodzą przez las. Mogę dotlenić organizm, podziwiać widoki, wzmocnić mięśnie i poprawić krążenie.
Jazda na rowerze wpływa korzystnie na wiele partii mięśniowych – nogi, plecy, brzuch i ramiona, jest mniej uciążliwa niż bieganie, ponieważ nie obciąża tak stawów kolanowych i skokowych. Aczkolwiek dobrze jest łączyć różne aktywności fizyczne, dlatego ja absolutnie nie rezygnuję z biegania. Dodatkowo to świetna forma aktywnego spędzania czasu z rodziną. Wiosną i latem możemy wykorzystać rower jako środek transportu i jeździć nim do pracy, po zakupy, do miasta na kawę. Wsiadając na rower nie musimy wskakiwać w dres, możemy założyć coś bardziej casualowego, pasującego do okoliczności. Ja często wybieram dżinsy i trampki albo chinosy i balerinki, na wierzch narzucam parkę lub kurtkę dżinsową, do tego okulary przeciwsłoneczne i jestem gotowa, by wyskoczyć do miasta na spotkanie z przyjaciółką. Jeśli macie rower miejski lub trekkingowy, tak zwaną damkę, nie musicie też rezygnować ze zwiewnych sukienek.
Model roweru – Spartacus Premier, który jest na zdjęciu, jest rowerem damskim idealnie dopasowanym do mojego wzrostu. Pozycja podczas jazdy jest wyprostowana i nie obciąża pleców, dzięki czemu odczuwam duży komfort jazdy i mogę pokonywać znacznie dłuższe trasy. Rower jest dla mnie świetną alternatywą dla samochodu lub komunikacji miejskiej. Jeżdżę nim po zakupy (ma genialny koszyk!), na spotkania i do lasu. No i musicie przyznać, że prezentuje się świetnie!
Aktywność fizyczna połączona ze zdrowa dietą i dobrą organizacją czasu pracy są kluczowe, by zachować dobrą formę. Dzięki nim czuję się zdrowo, mam więcej energii i siły do działania, mam w sobie dużo radości, poczucie szczęścia i spełnia. Wiem, że jestem we właściwym miejscu w życiu, mam świeże spojrzenie na wiele spraw, doceniam to, co mam i cieszę się każdą chwilą. Niby to tak niewiele, a jednak potrzeba odrobinę pracy na sobą, by wytworzyć dobre nawyki.
Owszem zdarzają się momenty, w których pozwalam sobie na coś mniej zdrowego lub zrezygnuję z treningu na rzecz ulubionego serialu, ale nie mam do siebie pretensji, nauczyłam się odpuszczać sobie. Nie postanawiam, że już nigdy więcej czegoś nie zjem, czy nie zrobię, bo wiem, że dbam o siebie i mogę od czasu do czasu zrobić ustępstwo na rzecz ulubionej czekolady, czy pizzy. Slow life polega na tym, by cieszyć się życiem, korzystać z chwili, dostrzegać potrzeby własnego umysłu i ciała oraz dbać o jakość życia we wszystkich jego aspektach. Jakość pracy, odpoczynku, czasu spędzanego z rodziną. Obecnie w moim życiu panuje równowaga. Jest czas na pracę, czas dla rodziny, czas na relaks, aktywność fizyczną i czas tylko dla siebie.
Parka (stara kolekcja) – H&M
Bluzka w paski – H&M
Dżinsy boyfriend – C&A
Trampki – Converse
Okulary – Ray-Ban Wayfarer
Rower trekkingowy – SPARTACUS Premier
Oczywiście moje sposoby nie są niczym odkrywczym, każdy doskonale wie, że by być w dobrej formie, trzeba zwrócić uwagę na zdrowe odżywianie oraz aktywność fizyczną dopasowaną do możliwości naszego organizmu. Jednak mimo tej wiedzy, czasem odkładamy dbanie o siebie w nieskończoność, dopiero choroba zmusza nas do przejścia na zdrowy styl życia. Nie warto czekać, aż organizm poprzez różne dolegliwości zacznie domagać się większej uwagi. Zazwyczaj intuicyjnie wiemy co jest dla nas dobre i jak powinnyśmy żyć, by czuć się dobrze.
Jestem ciekawa jak to wygląda u Was. Jak godzicie obowiązki domowe z pracą i znajdujecie czas, by zadbać o siebie? Jaki rodzaj aktywności fizycznej jest dla Was najlepszy? Ja muszę przyznać, że bardzo tęskniłam za przejażdżkami rowerowymi, a odkąd mam Spartacusa, jazda na rowerze jest nieziemsko przyjemna.
Patronem postu jest producent rowerów SPARTACUS
44 komentarze
Śliczny ten rower! Kupić rower to jedno z moich postanowień na ten rok, mam nadzieję, że się uda. A jeśli chodzi o aktywność fizyczną to zawsze wymaga to ogromnej samodyscypliny :) Ale dla chcącego nic trudnego! Dopiero jak napisałaś to dziś, to zdałam sobie sprawę, że rzeczywiści praca na komputerze w pozycji półleżącej nie jest dobra. Jakoś samoistnie przetransferowałam się do biurka, ale dopiero dziś stwierdziłam, że rzeczywiście o wiele mi tu lepiej :)
Rower to świetna sprawa! Szczególnie teraz, gdy jest tak fajnie na zewnątrz. Wolę jazdę na rowerze niż bieganie, ale nie rezygnuję z biegania i staram się łączyć różne aktywności. To prawda, że wymagają sporej dyscypliny, dobrze znaleźć drugą osobę, która będzie nas motywować do wyjścia z domu. Mnie z domu często wyciąga mąż. :)
Dla mnie rower i plywanie to jedne z najprzyjemniejszych aktywnosci fizycznych :) Teraz przy tej pogodzie rower jest swietny, mozna pojechac w swoje ulubione miejsce nad rzeka, i nawet zrobic sobie jakis maly piknik, albo po zakupy na ryneczek ;) Jak ja uwielbiam wiosne!
O tak! Pływanie też lubię. Latem dużo pływamy, mamy na Warmii sporo jezior, wystarczy wskoczyć na rower i za kilka minut jesteśmy nad jeziorkiem. :)
Hej Dorota :) Ja od kilka lat pracuję już z domu i na początku (czasami i do tej pory się zdarza!) to było naprawdę duże wyzwanie, aby ogarnąć się z rana i dobrze zacząć dzień. Na szczęście nauczyłam się wstawać i od razu ubierać/brać prysznic/jeść śniadanie. Tym sposobem nie mam możliwości ponownego wskakiwania w piżamę o 11.00 ;) Czasami, żeby nie zwariować, daję sobie trochę luzu, łażę w tej piżamie do południa i to doskonale działa – bo po połowie dnia spędzonej w piżamie wiem, że to totalnie nie jest forma odpoczynku i strasznie się na siebie wtedy wkurzam :D Za to bardzo brakuje mi teraz roweru – w Warszawie codziennie jeździłam przynajmniej kilka kilometrów – uwielbiam przejażdżki rowerowe, dlatego tutaj w Bcn bardzo za tym tęsknię.
Hej! To prawda od tego jak wstaniemy zależy dalszy przebieg dnia. Mam to samo, jak tylko pofolguję sobie i dłużej wałęsam się w piżamie, od razu tracę mnóstwo czasu, a wcale nie odpoczywam. Mnie do wcześniejszego wstawania dopinguje też dziecko, trzeba zrobić śniadanie, wyprawić do szkoły itd.
o tak, to jest świetny motywator ;) ja nie wyobrażam sobie poranka bez wspólnego śniadania, więc to mnie motywuje bardziej niż cokolwiek innego :)
Prawda, w przypadku pracy w domu naprawdę warta jest organizacja i plan, bo bardzo łatwo można się zasiedzieć ;)
Również pracujemy z mężem w domu, wszystko zdalnie, online i od 3 miesięcy prowadzę bloga (jakby było mało pracy z komputerem… ale nic nie poradzę kocham to! Na szczęście nigdy nie zdarza nam się pracować „z łóżka”, wstajemy, obowiązkowa owsianka z owocami na śniadanko, obowiązkowa przerwa na 2gie śniadanie, kawa, obiad, kolacja… nie podjadamy niezdrowego jedzenia, sami gotujemy, dużo świeżego i surowego jedzonka (na Teneryfie mamy na wyciągnięcie ręki!) do tego bieganie lub spacer, średnio 2 razy w miesiącu całodzienny wyjazd na trekking lub zwiedzanie, a niedziela obowiązkowo bez komputera :) da się!
Mieszkacie na Teneryfie??? Ale super! :)))
tak, taki mamy czas, że chcemy pomieszkać w kilku miejscach, zamiast tradycyjnego podróżowania, na Teneryfie jesteśmy od grudnia do lipca, czyli zostały nam 3 miesiące jeszcze i ruszamy dalej :)
Super to zorganizowaliście, czytałam trochę Twojego bloga, bardzo ciekawy. :)
dziękuję! bardzo mi miło :)
Obecnie ćwiczenia i aktywność fizyczną traktuję nie jako rozrywkę, lecz wręcz jak element dbania o higienę.
2 lata temu uważałem, że bieganie to zwykła strata czasu. Obecnie uważam, że czas tracę nie wtedy kiedy biegam, lecz gdy siedzę za biurkiem jak zombie, nie potrafiąc wykrzesać nic kreatywnego, tylko dlatego, że brakuje mi energii i wigoru.
Spoglądając z tej perspektywy sport przestaje być fanaberią, a staje się inwestycją w lepsze zdrowie, samopoczucie i dobry nastrój, który udziela się innym ludziom.
Dawid
Całkowicie się z Tobą zgadzam! Też czasem mam wrażenie, że siedzę jak Zombie przed kompem. ;)
Świetne wskazówki, które faktycznie każdy zna, ale zdecydowanie trudno jest przezwyciężyć lenistwo, aby na stałe wpleść w nasze życie… Jutro wyciągam rower z piwnicy, ocieram go z kurzu i zabieram się za relaks na świeżym powietrzu! :)
Ja za to dbam o formę mimo że jestem z roczniakiem w domu. Co drugi dzień biegamy razem, bo mam wózek biegowy i dzięki temu 22 maja wystartujemy razem w półmaratonie ;)
Ekstra! Zawsze zastanawiałam się, czy taki wózek rzeczywiście daje radę, czy to raczej chwyt marketingowy. Jak widać, działa. Powodzenia w półmaratonie. :)
Jakoś nigdy nie potrafiłam zmusić się do regularnych ćwiczeń mimo świadomości, że ruch jest konieczny do normalnego funkcjonowania. Co jakiś czas miałam zrywy i zaczynałam biegać albo chodzić na siłownie, ale po miesiącu mój zapał mijał i zastępowała go frustracja, że znowu się nie udało. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że nie można robić nic wbrew sobie i skoro ćwiczenia mnie nudzą, trzeba je jakoś sprytnie podejść. Zeszłego lata porzuciłam więc komunikacje miejską na rzecz chodzenia pieszo bądź jazdy na rowerze, którą pokochałam do tego stopnia, że jeżdżę niezależnie od pogody czy pory roku, a dzień bez mojego jednośladu jest niepełny i jakby trochę smutny. Robię brzuszki i przysiady oglądając serial, da się też czytać książkę kręcąc hulahopem :D Wplatam aktywność fizyczną w codzienne czynności, co sprawdza się u mnie lepiej niż karnet na fitness :)
Dokładnie o to chodzi. Trzeba znaleźć taki wysiłek fizyczny, który będzie nam sprawiał przyjemność, inaczej szybko się zniechęcimy. :)
Wow, ale przyjemnie czyta się słowa tak spełnionej, zorganizowanej i świadomej siebie osoby :)
Mam nadzieję że nie będę miała problemów z kręgosłupem za kilka lat – a też dużo siedzę przed komputerem: etat, blog, gry :) – staram się jednak codziennie, bo co najmniej pół godziny dziennie poświęcić na aktywność fizyczną. Z Twoich notek zawsze bije taki spokój i wiedza, ale chyba Ci już to mówiłam :). Zastanawia mnie tylko, co ile, w ciągu dnia, robisz sobie przerwy na jakąś aktywność, czy chociażby spacer? Jest to jedna duża (np. na rower), kilka mniejszych, a może jeszcze inaczej (oczywiście, licząc w takich „pracujących” segmentach twojej doby)?
Codziennie odprowadzam dziecko do szkoły, zajmuje mi to jakieś 30 minut, więc zaliczam od razu spacer. Robię też krótsze przerwy 10-15 minutowe na przykład na drugie śniadanie, czy jakaś przekąskę. Po południu lub wieczorem wybieram się na rower lub bieganie (3 x w tygodniu). Staram się przynajmniej co dwie godziny odchodzić od komputera.
Ja na razie studiuję, więc mam więcej czasu niż na przykład osoba siedząca w pracy 8 godzin dziennie. Mnie nie ma może z 7, bo liczę z dojazdem (1,5 godziny w jedną stronę). Zawsze po powrocie do domu, około 15-16 jem zdrowy podwieczorek, chwilę muszę odczekać – mogę wtedy pochodzić po blogach! – a później ćwiczę ze 40 minut. Albo w domu cardio, albo basen, bieg, rower :)
Ja niestety ostatnio mam poważny problem z organizacją czasu. Z niczym nigdy się nie mogę wyrobić, bo za dużo rzeczy chciałabym ogarnąć :/ Z aktywnością fizyczną również u mnie jest kiepsko, ale ostatnio udało mi się coś w tym temacie zmienić. Zaczęłam się lepiej odżywiać, piję więcej wody, udało mi się poćwiczyć jogę a dziś może dam radę wskoczyć na rower :-) Czas najwyższy się pogodzić z tym, że nie od razu Rzym zbudowano i realizować wszystkie upragnione kwestie etapami. Pozdrawiam ciepło !
Dokładnie, metoda małych kroków najlepiej się sprawdza! :)
U mnie na etacie było podobnie. Tzn. wracałam wyczerpana, a biorąc pod uwagę, że dojazdy czasami zabierały mi dodatkowe 4 godziny to w domu zaczęłam czuć się jak w noclegowni.
Ta swoboda czasu, którą daje prowadzenie własnej działalności jest bezcenna. Niestety też zdarza mi się siedzieć zbyt długo przy komputerze, ale pół roku temu zapisałam się na zajęcia sportowe i to była jedna z lepszych rzeczy, które mogłam dla siebie zrobić. Nieważne ile w danym momencie mam do zrobienia po prostu wychodzę z domu i mam czas dla siebie, dla własnego zdrowia i lepszego samopoczucia.
Roweru niestety nie mam, ale uwielbiam rowerowe wycieczki. Ten Twój naprawdę wygląda świetnie, ależ mi się marzy taki dwukołowiec :)
Sama bardzo często przyłapuje się na tym (szczególnie zimą), że pisząc artykuły na bloga, w dni wolne od pracy i uczelni, najchętniej zaszyłabym się w domu i nigdzie nie wychodziła. Myślę, że wiosna sprzyja temu, by zrobić sobie przerwę w pracy i wyjść na zewnątrz odświeżyć umysł ;) A rowerowe wycieczki bardzo lubię, tym bardziej, że w zeszłym roku kupiłam mój wymarzony pojazd :D
Och tak, odrobina ruchu na świeżym powietrzu potrafi mieć zbawienny wpływ. Sama niestety wiele na nim nie przebywam. Pracuje 6 dni w tygodniu w biurze. Dojazdy zabierają mi 2 godziny i tak jak napisała weronika | mavelo czuje się w domu jak hotelu. Fakt, że codziennie robię trening na siłowni, bo to taka moja pasja. Jednak czas przecieka mi przez palce i nie ma mowy o celebrowaniu chwil. Jedynie niedziela jest takim dniem gdzie mogę się cieszyć sobą, życiem i obecnością innych.
Takie życie mnie coraz częściej przeraża. Jednak bardziej przerażające jest podjęcie decyzji o przejściu na „swoje”. Jak znaleźć w sobie odwagę?
Podziwiam kobiety, które potrafią wszystko ze sobą pogodzić. Nikogo przy tym nie zaniedbując (np. siebie, rodzinę czy współpracowników).
Super, że znajdujesz czas na trening, to na pewno wprowadza więcej równowagi do Twojego życia. Co do „przejścia na swoje”, może pomyśl o założeniu działalności równolegle z pracą na etacie. Wiem, że jest ciężko pogodzić obie rzeczy, ale na początku masz pewne zabezpieczenie, że jak coś się nie uda, to masz przecież etat. Ja zaczynałam równolegle, ale decyzję o odejściu z etatu podjęłam dosyć impulsywnie, w pewnym momencie po prostu postanowiłam odpuścić.
Dorotko, wszystko idealnie wpisuje się w tematykę jaką poruszyłaś w poprzednim poście. Nauka odpuszczania wydaje mi się obecnie jedną z najtrudniejszych nauk. Już sam fakt, że mam coś sobie odpuścić sprawia u mnie wyrzuty sumienia. W dzisiejszych czasach najważniejszą potrzebą dla człowieka stało się poczucie bezpieczeństwa. Ryzyko jego zaburzenia wzbudza u mnie strach. Twoją radę biorę sobie do serca. Trzeba w końcu wyjść ze strefy komfortu.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Całe lata nie jeździłam na rowerze, bo go nie miałam, a to dla mnie duży wydatek. Na szczęście mój chłopak, to magik i złota rączka, wyremontował mi rower, który mam od naszego kolegi. W końcu wróciłam na rower! Wczorajsza przejażdżka była świetna, cały czas się śmiałam. Rower dołącza do biegania, które uwielbiam!
Bardzo przydatne uwagi. Pracując w domu warto zadbać o odpowiednie stanowisko pracy. Zamiast siedzieć na kanapie z laptopem na kolanach, lepiej zainwestować w biurko i wygodne krzesło. Nasz kręgosłup będzie nam wdzięczny. Poza tym warto robić sobie przerwy i pójść wtedy na krótki spacer lub popatrzeć przez okno, tak by nasze oczy mogły odpocząć od komputera.
Moim zdaniem rower to obok bieganie najlepsza forma aktywności godna polecenia każdemu, kto spotkał się z wspomnianymi problemami. Warto dla zdrowia poświęcić po pracy trochę czasu na sport. Bartek
Jak zabezpieczasz rower przed kradzieżą (np. podczas pobytu w sklepie)? Lubię jeździć i byłby to dla mnie wygodny środek komunikacji, ale no właśnie, bardzo się boję, że ktoś mi go zwinie. Mam ładny rower, zwraca na siebie uwagę, tani nie był, a mam wrażenie, że zwykłą żyłkę można przeciąć… :(
Też mam zwykłe zapięcie rowerowe, takie na kluczyk. Staram się na długo nie zostawiać roweru i zapinać w widocznych miejscach. Ale zdaję sobie sprawę, że to nie daje mi gwarancji przed kradzieżą. Doskonale rozumiem Twoje obawy.
Dziękuję Ci za odpowiedź ;) zazwyczaj wybieram rower tylko wtedy, kiedy mogę go zostawić w miejscu choć trochę bardziej „zamkniętym” niż zwykły stojak przed budynkiem. Raz pojechałam na kilka godzin do biblioteki i umierałam z przerażenia! Nie wyobrażam sobie przypiąć roweru w samym centrum miasta i wejść do sklepu albo usiąść w środku kawiarni. Zostawanie go w miejscu, w którym ciągle masz go na oku, wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem, chociaż nie zawsze jest wygodne.
a może spróbuj łańcucha? je dużo ciężej przeciąć, podobno potrzeba do tego palnika, a wiadomo – w miejscu publicznym to raczej zwróci na siebie uwagę :) albo takiego metalowego zapięcia w kształcie litery U – podobno jest (teoretycznie) nie do pokonania :)
Ja przechodzę przez wszystko :) siedzę na oknie, na kanapie i przy biurku, leżę w łóżku, na podłodze, a czasem i w wannie, nie potrafię długo w jednym miejscu usiedzieć :) i dosłownie jak kura latam po całym domu. Żeby się przewietrzyć wybieram spacer, żeby rozprostować skrzydła i zaznać trochę ruchu, zimą stawiam na Ewę Chodakowską i Zumbę, a latem na tenis i rolki :)
Dorota, u mnie akurat blogowanie nie jest pracą, tylko przyjemnością. Ale zdaję sobie sprawę, że ta przyjemność czasami kosztuje moje zdrowie, więc staram się regularnie spacerować i więcej ruszać, by skompensować czas spędzony przed komputerem. Pozdrawiam serdecznie Beata
śmigam na rowerze w bardzo podobnym zestawie :) i rzeczywiście jest wygodnie, ciepło i przy okazjina tyle miejsko, że spokojnie można tak wyskoczyć do sklepu lub na kawkę :) W ogóle Twój rower jest super! Ja mam taką typową miejską damkę, która jest śliczna, lekka itp, ale brakuje jej amortyzatora – dlatego o ile na ścieżkach rowerowych sprawdza się ekstra, to już na chodnikach i krawężnikach czuć każdy wybój, do lasu też będzie ciężko nią pojechać…
Ile ma Pani wzrostu i jaki rozmiar ramy ma Pani rower? :)
179 cm, a rozmiar ramy to 19 cali. :-)
Jaka jest to wersja roweru – 2.0, 3.0, 4.0? jest piękny :)